Taming Of The Shrew The
|
00:00:40 |
Napisy: bbszj@o2.pl |
00:00:52 |
Tranio! |
00:00:56 |
Tranio! |
00:00:58 |
Panie! |
00:01:00 |
Panie Lucentio. |
00:01:03 |
Moja chęć przemożna |
00:01:09 |
dała mi przybyć do żyznej Lombardii, |
00:01:17 |
a uzbroiła mnie miłość ojcowska |
00:01:29 |
Zobowiązany zadowolić mego ojca, |
00:01:31 |
który przysłał mnie z Pizy abym, |
00:01:36 |
ozdobił dary od fortuny wzięte |
00:01:43 |
chcę niezwłocznie ułożyć plan |
00:01:49 |
Dlatego, Tranio, zacznę tu studiować |
00:01:54 |
która mówi o cnocie jako źródle szczęścia. |
00:02:04 |
Co myślisz o tym, Tranio? |
00:02:07 |
Porzuciłem Pizę i tu do Padwy przybyłem jak człowiek, |
00:02:12 |
który odchodzi od płytkiej kałuży, |
00:02:15 |
aby pragnienie ugasić w głębinie. |
00:02:18 |
Mi perdonato, mój najmilszy panie, |
00:02:25 |
Cieszy mnie, że trwasz przy swym zamiarze |
00:02:34 |
Tranio! |
00:02:36 |
Lecz, dobry panie, podziwiając |
00:02:45 |
nie bądźmy ani zbyt tępi, |
00:02:58 |
Nie będzie zysku, gdzie nie ma radości, |
00:03:03 |
Panie? |
00:03:06 |
Panie? |
00:04:52 |
Lucentio! |
00:05:22 |
/Idą studenci, idą studenci! |
00:05:28 |
/jakich nauk mogę ci udzielić? |
00:05:34 |
/Nie chcę nauk ni wiedzy o handlu |
00:05:41 |
/Naucz mnie, jak zdobyć |
00:06:31 |
Lucentio? Lucentio! |
00:06:37 |
Lucentio! |
00:06:40 |
Lucentio! |
00:06:45 |
Lucentio. |
00:06:46 |
Panie. |
00:07:25 |
/Odsłoń twarz! Odsłoń! |
00:07:31 |
/Odejdźcie! |
00:07:34 |
/Odsłoń twarz! Odsłoń! |
00:07:36 |
/Można by się zakochać od pierwszego wejrzenia, |
00:07:39 |
/skąd to możesz wiedzieć? |
00:07:41 |
/Piękna niewiasta odsłania twarz, odsłania. |
00:07:46 |
/Trzeba pokazać. |
00:07:54 |
/O, pozwól mi, miła panienko, powiedzieć: |
00:08:01 |
/czyż takie piękno nie wymaga pieśni? |
00:08:08 |
/Czy to być może? |
00:08:14 |
/uczynić dla ciebie to, co Adam dla Ewy. |
00:08:20 |
/Zrobię to chętnie, miła panienko. |
00:08:29 |
Bianka! |
00:08:49 |
Tranio mój, spłonę, uschnę, zginę, Tranio, |
00:08:55 |
Ah... |
00:08:59 |
Proszę cię, panie, powiedz, czy możliwe |
00:09:07 |
Bianka! |
00:09:08 |
Wracaj do domu. |
00:09:19 |
Z drogi, głupcze! |
00:10:06 |
Bianka! Bianka! |
00:10:18 |
- Bianka... Bianka! Bian... |
00:10:22 |
Panowie, dość już tego nalegania. |
00:10:26 |
Znacie je: młodszej mej córki nie wydam, |
00:10:31 |
Co takiego? |
00:10:32 |
Póki dla starszej nie będę miał męża! |
00:10:37 |
Ten, który kocha moją Katarzynę, |
00:10:39 |
może się do niej zalecać do woli. |
00:10:42 |
Zalecać? Zatłuc!. |
00:10:46 |
Pytam cię, ojcze, czy zgodnie z twą wolą |
00:10:53 |
Kamratów, panno? Co chciałaś powiedzieć? |
00:10:55 |
Nie twych kamratów, gdy nie złagodniejesz. |
00:10:59 |
Nie trwóż się o to tak bardzo, mój panie. |
00:11:06 |
Gdybyś ją przeszedł, nie ma wątpliwości, |
00:11:13 |
w twarz zamaluje i zrobi matołkiem. |
00:11:18 |
Czy taka jest uparta, czy tak obłąkana? |
00:11:24 |
W milczeniu drugiej dostrzegam stateczność |
00:11:27 |
Niechaj nie martwi cię to, dobra Bianko, |
00:11:34 |
Jesteś mą najposłuszniejszą i najbardziej kochającą córką. |
00:11:37 |
Śliczne maleństwo! |
00:11:42 |
Cieszysz się z tego, co mnie smuci, siostro. |
00:11:50 |
Panie, z pokorą wypełnię twą wolę. |
00:11:55 |
Towarzyszami mymi będą odtąd |
00:11:57 |
w nich znajdę pociechę |
00:12:00 |
Posłuchaj, Tranio! To Minerwa mówi! |
00:12:05 |
Wyjdź, Bianko. |
00:12:07 |
O nie! Czy pragniesz ją zamknąć, signior Baptisto, w miejsce tej diablicy, |
00:12:12 |
pragnąć ukarać za zły język tamtej? |
00:12:15 |
- Skończcie panowie, tak postanowiłem. |
00:12:17 |
Wiedząc, że wiele znajduje radości |
00:12:23 |
Nauczycieli będę trzymał w domu |
00:12:27 |
Gdybyś Hortensio, lub ty, signior Gremio, |
00:12:31 |
Stosowny człowiek pozna moją szczodrość. |
00:12:39 |
- Diablica! |
00:12:44 |
Jeśli kochasz tę pannę, |
00:12:48 |
Rzeczy tak stoją: jest wiedźmą przeklętą jej starsza siostra, |
00:12:52 |
lecz póki ich ojciec |
00:12:54 |
twa miła musi pozostać w domu jako panna. |
00:12:56 |
Ach, Tranio, cóż za ojciec okrutny! |
00:13:03 |
Lecz... czy słyszałeś, że troszczy się o to, |
00:13:06 |
by mogła biegłych mieć nauczycieli? |
00:13:09 |
- Na Boga, panie, tak! Mam pomysł. |
00:13:11 |
Panie, na mą rękę, |
00:13:14 |
Ciii! |
00:13:16 |
Tym nauczycielem ty będziesz, aby móc nauczać pannę. |
00:13:20 |
Nikt nas jeszcze w żadnym z tutejszych domów nie oglądał. |
00:13:22 |
Więc z rysów twarzy naszych nie wyczyta, kto pan, kto sługa. |
00:13:27 |
Tak ma to się odbyć: |
00:13:29 |
ty będziesz panem, Tranio, w mym zastępstwie, |
00:13:34 |
Więc ja posłusznie stanę się Lucentiem, |
00:13:38 |
Będziesz miał służbę, dom i żył po pańsku, |
00:13:41 |
I przedstawisz mnie jako nauczyciela, |
00:13:48 |
A zatem postanowione. |
00:13:50 |
Ciii. |
00:13:57 |
Ty...! |
00:14:04 |
Signior Gremio! |
00:14:06 |
Czas zaniechać wrogości. |
00:14:10 |
Ta sprawa dotyczy nas obu. |
00:14:12 |
Możemy mieć znowu dostęp |
00:14:15 |
i swobodnie rywalizować o miłość Bianki. |
00:14:17 |
Musimy popracować dla osiągnięcia pewnego skutku. |
00:14:20 |
- Cóż to takiego, jeśli wolno wiedzieć? |
00:14:23 |
Diabła chyba, nie męża. |
00:14:25 |
- Powiedziałem: męża. |
00:14:27 |
Czy sądzisz, Hortensio, że choć ma bogatego ojca, |
00:14:32 |
znajdzie się ktoś tak głupi, |
00:14:35 |
Nie! |
00:14:38 |
Spokojnie, Gremio, choć tobie i mnie brak cierpliwości dla wysłuchiwania jej wrzasków, |
00:14:43 |
pomyśl jednak, czy nie ma na świecie porządnych ludzi, którzy - jeśli uda się ich znaleźć - |
00:14:49 |
wezmą ją z jej wszystkimi przywarami i posagiem, jaki mieć będzie? |
00:14:53 |
Ja bym jej nie wziął nawet za całą kopalnię złota. |
00:14:56 |
Pomóżmy Katarzynie znaleźć mę...ża, |
00:15:02 |
Twoją czy moją? |
00:15:03 |
Najszybszy niechaj otrzyma pierścień. Co ty na to, signior Gremio? |
00:15:06 |
- Zgadzam się. Musi gdzieś być taki człowiek. |
00:15:11 |
Dałbym mu najlepszego konia w Padwie |
00:15:13 |
Niech ją poślubi, polubi, ucapi, obłapi |
00:15:17 |
Musi gdzieś być taki człowiek. |
00:15:20 |
Musi gdzieś być taki człowiek. |
00:15:27 |
- Musi być gdzieś taki człowiek. |
00:15:33 |
- O, Grumio! |
00:15:36 |
Hej, podejdź, Grumio, |
00:15:39 |
Grzmotnąć, panie? Kogo mam grzmotnąć? |
00:15:42 |
Hmm! |
00:15:43 |
Czy ktoś zelżył waszą czcigodność? |
00:15:45 |
Mówię ci, łotrze, słuchaj mnie, grzmotnij mocno! |
00:15:48 |
Pana grzmotnąć?! Jak to, panie? |
00:15:50 |
Grzmoć, i to zaraz, stworzenie sromotne, |
00:15:56 |
Ach! Pan dziś kłótliwy. |
00:15:58 |
Jeśli mu dołożę, wiem, kto wyjść musi na tym najgorzej. |
00:16:02 |
A nuże! Długo każesz się zapędzać? |
00:16:05 |
- Gwałtu! Na pomoc! Mój pan kark mi łamie! |
00:16:10 |
Ratunku! |
00:16:16 |
Ach! Hortensio! |
00:16:23 |
Petruchio! |
00:16:26 |
Cóż to się dzieje? |
00:16:28 |
Powstań, mój Grumio, rzecz załagodzimy. |
00:16:30 |
To dobry powód, bym porzucił służbę u niego. Spójrz tylko, panie: |
00:16:34 |
kazał mi, abym go uderzył i wygrzmocił dobrze. |
00:16:36 |
Bezduszny łotrze! - Mój dobry Hortensio, |
00:16:41 |
- I nic nie mogło go do tego zmusić. |
00:16:44 |
Mówiłeś - mnie grzmotnij, zdrowo i na odlew. |
00:16:47 |
Precz, do kaduka, bądź milcz, głupcze jakiś. Tak ci dobrze radzę. |
00:16:50 |
Signior Petruchio, jaki dobry wiatr cię tu przywiał z Werony do Padwy? |
00:16:55 |
Ciebie i twego zaufanego, uprzejmego sługę, Grumio. |
00:16:58 |
Krótko mówiąc, mój drogi Hortensio, |
00:17:01 |
niedawno umarł mój ojciec Antonio, |
00:17:06 |
ja zaś ruszyłem w świat na chybił trafił, |
00:17:10 |
by zdobyć żonę... a z nią powodzenie. |
00:17:16 |
By zdobyć...? |
00:17:17 |
Żonę i powodzenie. |
00:17:20 |
Powiedziałeś... żonę? |
00:17:41 |
Ojciec jej zwie się Baptista Minola |
00:17:46 |
A... Katarzyna Minola to ona. |
00:17:50 |
O, popatrz. |
00:17:53 |
Czy mogę mówić otwarcie, Petruchio? |
00:18:01 |
choć wątpię, czy mi będziesz bardzo wdzięczny. |
00:18:04 |
Pewne jest tylko, że będzie bogata. |
00:18:07 |
Bardzo bogata. |
00:18:10 |
Lecz tyś mój przyjaciel, więc ci jej nie życzę. |
00:18:15 |
Daję słowo, że gdyby znała go tak dobrze jak ja, pojęłaby, że łajaniem niewiele u niego zdziała. |
00:18:21 |
Signior Hortensio, między przyjaciółmi wystarczy kilka słów. |
00:18:27 |
Jeśli znasz taką, która bogata jest dość, |
00:18:31 |
a bogactwo to nuta pomocna w weselnym tańcu, |
00:18:38 |
niech będzie jak wiedźma Florentiusa: |
00:18:41 |
a tak sędziwa nawet jak Sybilla, |
00:18:46 |
albo gorsza - mnie to wcale nie wzrusza ani nie naruszy mego uczucia. |
00:18:50 |
Niechaj będzie sobie nawet tak rozszalała jak dziki Adriatyk. |
00:18:55 |
Pragnę bogato ożenić się w Padwie, |
00:19:05 |
Słyszysz, panie? Mówi ci otwarcie, co ma na myśli. |
00:19:09 |
Daj mu dość złota i ożeń go z kukłą, figurką na wisiorku |
00:19:12 |
albo byle jakim próchnem bez jednego zęba w ustach, |
00:19:15 |
a choćby tyle miała chorób, ile ich mają pięćdziesiąt dwa konie razem wzięte, |
00:19:19 |
to cóż? Nie będzie to najmniejszą przeszkodą, jeśli dołożą mu dość pieniędzy. |
00:19:27 |
Korony w mieszku mam i dobra w domu, |
00:19:31 |
więc jadę, by się rozejrzeć po świecie, |
00:19:36 |
zdobyć łaski fortuny i... |
00:19:42 |
...żonę. |
00:19:44 |
/A jeśli chodzi o żonę, |
00:19:48 |
/to ho, ho... |
00:19:50 |
/wezmę ja się do niej. |
00:19:52 |
/I wręcz bosakiem okręt jej zahaczę, |
00:19:58 |
/choćby grzmiała jak jesienna burza. |
00:20:09 |
Oka nie zmrużę, Hortensio, póki jej nie ujrzę. |
00:20:16 |
/to ho, ho... |
00:20:20 |
/wezmę ja się do niej, |
00:20:24 |
/choćby grzmiała jak jesienna burza. |
00:20:33 |
/I wręcz bosakiem... |
00:20:38 |
/I wręcz bosakiem okręt jej zahaczę, |
00:20:45 |
/choćby grzmiała jak jesienna burza. |
00:21:54 |
/Gdy byłem małym chłopcem, |
00:22:02 |
/to ho, ho... |
00:22:05 |
/wezmę ja się do niej. |
00:22:09 |
/Zabawimy się, |
00:22:15 |
/choćby grzmiała jak jesienna burza. |
00:22:46 |
Zatem Petruchio... |
00:22:51 |
Ponieważ... |
00:22:53 |
Ponieważ pomogłem ci z Katarzyną, |
00:22:56 |
abyś pomógł mi zdobyć jej młodszą siostrę, Biankę. |
00:22:58 |
Proś o co chcesz, byle nie o złoto. |
00:23:02 |
Uczyń mi łaskę, mój Petruchio |
00:23:04 |
i poleć mnie staremu Baptiście - w skromnym przebraniu - jako czcigodnego nauczyciela. |
00:23:09 |
Jako nauczyciela, |
00:23:12 |
biegłego w muzyce, bym mógł uczyć Biankę. Ten pomysł da mi przynajmniej tyle, |
00:23:16 |
że miłość moją będę mógł ujawnić |
00:23:21 |
I stary Gremio też mnie nie pozna. |
00:23:41 |
To jest Gremio, mój rywal w miłości. |
00:23:44 |
Signior Gremio, Pan Bóg z tobą! |
00:23:47 |
Witam serdecznie, mój signior Hortensio. |
00:23:51 |
Czy widzisz, dokąd idę? - Do Baptisty, |
00:23:55 |
gdyż mu przyrzekłem wyszukać |
00:24:00 |
Szczęśliwym trafem... |
00:24:03 |
Cambio! |
00:24:05 |
...znalazłem tego młodego człowieka. |
00:24:10 |
No, dalej. |
00:24:12 |
Co, taki młodzik, a już zakochany?! |
00:24:15 |
Świetnie, ja także spotkałem szlachcica, |
00:24:19 |
który ruszy w konkury do złej Katarzyny |
00:24:25 |
O, to nie uda ci się z taką żoną! |
00:24:31 |
Lecz, jeśli sam chcesz - naprzód w imię Boże! |
00:24:37 |
Lecz czy się weźmiesz do tej dzikiej kotki? |
00:24:41 |
A czy żyć pragnę? |
00:24:56 |
Signior Petruchio. |
00:25:13 |
Tak cię zeszpecę, że żaden mężczyzna nie spojrzy na ciebie. |
00:25:15 |
Nie... Nie. Nie! |
00:25:18 |
- Nie! |
00:25:27 |
Sądzisz, że trochę wrzasku mnie ogłuszy? |
00:25:31 |
Czy nie słyszałem morza, kiedy wzdęte |
00:25:36 |
Czy nie słyszałem wielkich armat w polu |
00:25:47 |
Czy nie słyszałem w najzaciętszym boju |
00:25:49 |
trąb, rżenia koni i wrzasków bitewnych? |
00:25:52 |
Zaraz się z tobą rozprawię! |
00:25:58 |
A wy straszycie mnie głosem niewieścim, |
00:26:00 |
który w połowie nie razi tak ucha |
00:26:07 |
Chłopców skrzatami straszcie. |
00:26:31 |
Nigdy, przysięgam na wszystko. |
00:26:36 |
Och nie! Siostro, nie! |
00:26:52 |
Nie krzywdź mnie, dobra siostro, ani siebie, |
00:26:55 |
czyniąc mnie więźniem twym i niewolnicą. |
00:26:58 |
Sługus! |
00:27:00 |
Każę ci wyznać, który z zalotników |
00:27:24 |
Uwierz mi, siostro, że wśród wszystkich ludzi, jakich poznałam, |
00:27:26 |
nie spotkałam dotąd oblicza, które przenoszą nad inne. |
00:27:33 |
Koteczku, kłamiesz. |
00:27:45 |
Katarzyna! Katarzyna! Bianka! |
00:27:51 |
Co? Na mych oczach? |
00:27:53 |
Bianko, wejdź tam, proszę. |
00:27:57 |
Czemu ją krzywdzisz, gdy cię nie skrzywdziła? |
00:28:00 |
Czy rozgniewała cię kiedyś złym słowem? |
00:28:03 |
Tak, teraz widzę, że jest twym skarbem, więc musi mieć męża. |
00:28:09 |
A mnie przyjdzie na jej weselu boso tańczyć. |
00:28:25 |
Kasiu! Córko moja! Błagam cię! |
00:28:27 |
Nie, nie mów do mnie. Siądę gdzieś, zapłaczę, |
00:28:33 |
Kasiu! Kasiu! |
00:28:41 |
Signior Baptista. |
00:28:43 |
Dobrego poranka życzę, sąsiedzie Baptisto. |
00:28:46 |
Sąsiedzie, obiecałem wyszukać jak najstaranniej |
00:28:52 |
biegłego w poezji i innych księgach. |
00:28:58 |
Sąsiedzie, przekazuję ci w darze |
00:29:01 |
który długo studiował w Rheims |
00:29:04 |
i innych uniwersytetach, gdzie zgłębiał swą wiedzę; |
00:29:08 |
biegły w łacinie... |
00:29:19 |
i grece... i innych językach. |
00:29:23 |
Na imię ma Cambio. Proszę, przyjmij jego usługi. |
00:29:27 |
Dzięki po tysiąckroć, signior Gremio. |
00:29:29 |
Witaj mi. |
00:29:31 |
Czy nie będzie nadmierną zuchwałością zapytać cię o przyczyny twego pojawienia się tutaj? |
00:29:35 |
Wybacz mi, panie. To ja okazuję |
00:29:41 |
A chcę się starać o rękę twej córki, |
00:29:46 |
- Signior... |
00:29:51 |
Zowią go Licio, jest rodem z Mantui. |
00:29:54 |
Zwą mnie Lucentio, i nieco książek greckich i łacińskich... |
00:30:05 |
- Dość! |
00:30:14 |
Wybacz, czy masz córkę, |
00:30:22 |
Mam córkę, panie, zwaną Katarzyną. |
00:30:26 |
Powiedz mi zatem, jaki posag wezmę z twą córką, jeśli miłość jej pozyskam? |
00:30:31 |
Zbyt obcesowy jesteś, mów uprzejmiej. |
00:30:36 |
Skąd jesteś, panie? |
00:30:39 |
Jak mam cię nazywać? |
00:30:42 |
Signior Baptisto, moje pilne sprawy |
00:30:48 |
Panie mój, jestem szlachcicem z Werony, |
00:30:51 |
rozumie, cnocie, uroczej skromności, |
00:30:56 |
Stąd tak zuchwale i bez zaproszenia |
00:31:00 |
by me oczy mogły zaświadczyć o tym, co słyszałem. |
00:31:04 |
Jestem Petruchio - ojciec mój, Antonio, |
00:31:12 |
Więc powiedz... jeśli miłość twojej córki |
00:31:23 |
Po mojej śmierci... |
00:31:27 |
połowę mych włości. |
00:31:31 |
A w dniu ślubu... |
00:31:36 |
koron dwadzieścia tysięcy. |
00:31:39 |
Proszę, Petruchio, abyś dał nam także |
00:31:44 |
Ja równe dla niej przeznaczę wdowieństwo, jeśli mnie przeżyje. |
00:31:52 |
wszystko, co posiadam. Tak w ruchomościach, jak w nieruchomościach. |
00:32:02 |
Syn signior Antonia. |
00:32:06 |
- Licio... Weź lutnię, a ty książki. |
00:32:10 |
Idźcie teraz i zapoznajcie się z uczennicami. |
00:32:14 |
Hej tam! |
00:32:16 |
Mój chłopcze, zaprowadź tych panów do moich córek, |
00:32:20 |
i powiedz, że będą je uczyć. |
00:32:36 |
- Zatem... |
00:32:41 |
Spiszmy więc teraz szczegółowy kontrakt, |
00:32:45 |
Tak, lecz wpierw trzeba osiągnąć cel główny. |
00:32:49 |
Zyskać jej miłość... |
00:32:51 |
...to jest najważniejsze. |
00:32:59 |
Jest to błahostka; gdyż, uwierz mi, ojcze, |
00:33:09 |
że jest mój upór większy niż jej pycha. |
00:33:12 |
Gdy dwa płomienie wściekłe się spotkają, |
00:33:15 |
najpierw spłonie źródło ich wściekłości. |
00:33:18 |
A choć wiatr mały żywi mały płomień, |
00:33:24 |
Musi ustąpić przed moją wichurą. |
00:33:31 |
Wstrętny instrument! Chcesz mnie na tym uczyć! |
00:33:35 |
Rzępoła! |
00:33:40 |
Życzę ci szczęścia... lecz uprzedzam, |
00:33:43 |
że musisz ciężką wytrzymać przeprawę. |
00:33:48 |
Signior Baptisto! Panie! Panie! |
00:33:55 |
Ach, przyjacielu! Czemu tak pobladłeś? |
00:33:58 |
Jeśli pobladłem, to tylko ze strachu. |
00:34:00 |
Czy moja córka będzie pięknie grała? |
00:34:03 |
Raczej waleczność mi swą okazała. |
00:34:05 |
Żelaza na nią trzeba, a nie lutni. |
00:34:11 |
O, na świat cały, to dzielna dzieweczka! |
00:34:21 |
Cóż, więc pójdź ze mną - nie zrażaj się prędko, |
00:34:24 |
i zacznij uczyć moją młodszą córkę. |
00:34:57 |
Jeśli wrzask wzniesie, cóż, powiem jej szczerze, |
00:35:02 |
że wyśpiewuje słodko niby słowik. |
00:35:06 |
Jeśli się zmarszczy, |
00:35:09 |
powiem, że jest gładka |
00:35:16 |
Gdy oniemieje i nie zechce mówić, |
00:35:18 |
zacznę wychwalać jej płynną wymowę |
00:35:25 |
Gdy każe odejść, podziękuję wdzięcznie |
00:35:33 |
Jeśli odmówi ślubu... |
00:35:37 |
odmówi ślubu, |
00:35:39 |
poproszę o termin mych zapowiedzi i... |
00:35:44 |
o dzień wesela. |
00:36:08 |
Dzień dobry, Kasiu. |
00:36:23 |
Tak cię zwą, jak słyszę. |
00:36:26 |
Dobrze słyszałeś, jednak słuch cię zawiódł, |
00:36:30 |
kto do mnie mówi, zwie mnie Katarzyną. |
00:36:34 |
Klnę się, że kłamiesz. Bo ciebie zwą Kasią, |
00:36:41 |
lub najpiękniejszą w chrześcijańskim świecie, |
00:36:44 |
Kasią kochasią moją najzgrabniejszą. |
00:36:47 |
Bo wszystkie Kasie to zgrabne kochasie, |
00:36:50 |
o Kasiu miła, ma wielka pociecho - |
00:36:52 |
że wysłuchując ciągle w każdym mieście |
00:36:58 |
o łagodności twej i licznych cnotach, |
00:37:02 |
choć znacznie więcej ich w rzeczywistości, |
00:37:05 |
zechciałem szczerze pojąć cię za żonę. |
00:37:11 |
Zechciałeś? |
00:37:14 |
Świetnie! |
00:37:16 |
Więc zechcesz iść precz stąd. |
00:37:19 |
Ruszysz, czy pchnąć cię mam, ty popychadło? |
00:37:21 |
Co? Jakie popychadło? |
00:37:24 |
Na przykład stołek. Jak ten! |
00:37:28 |
Cóż, osioł dźwiga tak, więc i ty także. |
00:37:31 |
Kobieta dźwiga tak, więc i ty także. |
00:37:33 |
Mnie masz na myśli? Ja głupca nie dźwignę. |
00:37:36 |
Ach, dobra Kasiu! Nie będę zbyt cisnął, |
00:37:39 |
wiedząc, jak młoda jesteś i jak lekka. |
00:37:42 |
Zbyt lekka, by mnie chwycił ciężki prostak |
00:37:44 |
Ojcze! Ten człowiek... |
00:37:59 |
Vincentio, mój ojciec, ma trzy potężne okręty kupieckie, |
00:38:02 |
prócz dwóch pomniejszych i dwunastu galer. |
00:38:07 |
Dwunastu? |
00:38:16 |
- Hic ibat Simois hic est Sigeia tellus... |
00:38:21 |
Grajku, uważaj; stajesz się zuchwały. |
00:38:24 |
Czy zapomniałeś już, jak cię przyjęła |
00:38:28 |
Nauczycielu kłótliwy, ja przecież |
00:38:32 |
Zuchwały ośle! Idź na przechadzkę i pozostaw mnie tu. |
00:38:36 |
- Nastrój swój instrument. |
00:38:39 |
Pluń w otwór, zanim nastroisz znowu. |
00:38:41 |
Pomyśl o tym i pilnuj swego nosa. |
00:38:44 |
Czy przerwiesz wykład, kiedy już nastroję? |
00:38:46 |
To nigdy nie nastąpi. |
00:38:50 |
/Hic ibat Simois |
00:39:28 |
Dzień dobry Kasiu, dobra Kasiu. |
00:39:31 |
Pragnę to sprawdzić. |
00:39:40 |
Daj pokój, oso. Po cóż tyle złości? |
00:39:43 |
Gdy jestem osą, strzeż się mego żądła. |
00:39:46 |
Wyrwanie żądła, to będzie lekarstwo. |
00:39:49 |
Tak, gdyby głupiec umiał je odnaleźć. |
00:39:52 |
Każdy wie przecież, że osa ma żądło w ogonie. |
00:39:55 |
- W języku. |
00:39:57 |
W twoim, gdy paplesz o ogonach. Żegnaj. |
00:40:14 |
Co, mam językiem pod twoim ogonem zostać? |
00:40:17 |
Och! |
00:40:22 |
Przysięgam, że jeśli rzecz tę powtórzysz, zdzielę cię kułakiem. |
00:40:24 |
Więc nie szlachcicem będziesz, a prostakiem. |
00:41:08 |
Wierz mi, moja Kasiu, że jestem mężem, jakiego ci trzeba... |
00:41:11 |
- Ty łotrze! |
00:41:14 |
tę piękność, która mnie do ciebie wabi, |
00:41:17 |
- Giń łajdaku! |
00:42:12 |
Nie będziesz żoną innego, lecz moją. |
00:42:15 |
Bo urodziłem się, by cię poskromić |
00:42:18 |
i zmienić dziką Kasię w Kasię słodką. |
00:42:30 |
Zostaniesz, Kasiu, oswojoną kotką. |
00:42:41 |
Nie! |
00:42:56 |
Nie umiesz marszczyć się, patrzeć z ukosa, |
00:42:59 |
przygryzać wargi, jak te złe dziewczęta. |
00:43:04 |
I nie radują cię złośliwe słowa, |
00:43:06 |
lecz zalotników przyjmujesz łagodnie, |
00:43:10 |
mówiąc uprzejmie, przyjemnie i cicho. |
00:43:13 |
Więc czy chcesz, czy nie chcesz, musisz wyjść za mnie. |
00:43:23 |
Raczej umrę! |
00:43:26 |
- Katarzyno! |
00:43:30 |
Katarzyno! |
00:43:36 |
Signior Baptista! Signior Baptista! Katarzyna! |
00:43:50 |
Katarzyno! Córko! |
00:43:53 |
Córką mnie nazywasz? |
00:43:56 |
Mogę zaręczyć, że okazałeś mi czułość ojcowską, |
00:44:00 |
pragnąc mnie wydać za półobłąkańca, |
00:44:05 |
który rozstrzygnąć chce sprawy przekleństwem. |
00:44:13 |
Signior Petruchio, |
00:44:16 |
jak poszło z mą córką? |
00:44:19 |
Jak? Dobrze, panie. A jakże być mogło? |
00:44:44 |
Nie dam się tak podejść. |
00:44:46 |
Zaraz zacznę kląć cię. Daj mi odejść. |
00:44:51 |
Mówią, że jesteś szorstka, zła, posępna, |
00:44:54 |
a ja znajduję, że to wszystko kłamstwa, |
00:44:57 |
gdyż jesteś miła, uprzejma, wytworna, |
00:45:01 |
słodka jak wiosną kwiat, choć małomówna. |
00:45:07 |
Gdzie się uczyłeś tak pięknej wymowy? |
00:45:09 |
Odziedziczyłem tę zdolność po matce. |
00:45:13 |
O, zdolna matko niezdolnego syna! |
00:45:15 |
Niezdolny jestem? |
00:45:18 |
Niech cię to zagrzewa. |
00:45:20 |
Chcę, słodka Kasiu, zagrzać się w twym łóżku. |
00:45:25 |
Czy chcesz, czy nie chcesz, musisz wyjść za mnie. |
00:45:40 |
Czemu świat twierdzi, że Kasia kuleje? |
00:45:43 |
Świecie oszczerczy! Kasia jest prościutka |
00:45:48 |
i smukła niby gałązka leszczyny, |
00:46:53 |
-Signior Baptisto... |
00:46:56 |
Kres położę złości. |
00:46:58 |
Nagrodę zyska tutaj czyn jedynie. |
00:47:01 |
Niech ten z was obu, który mojej córce |
00:47:04 |
otrzyma miłość Bianki. |
00:47:07 |
Ci.... |
00:47:11 |
Oto twój ojciec. Nie będziesz zaprzeczać, |
00:47:35 |
Czyście słyszeli o tak nagłym ślubie? |
00:47:43 |
Teraz, Baptisto, o twej młodszej córce. |
00:47:48 |
Ja... |
00:47:50 |
Ofiarowujesz najwięcej, wyznaję, |
00:47:54 |
/jeśli jego ojciec podpisze umowę |
00:47:57 |
/jeśli zmusi ojca do podpisania |
00:47:59 |
I jeśli ojciec twój ją zabezpieczy, |
00:48:17 |
Signior Petruchio. |
00:48:19 |
Ojcze, |
00:48:22 |
wysłuchaj mnie - ty i świat cały. |
00:48:28 |
Nie ma w niej bowiem wcale zuchwałości, |
00:48:30 |
Nie wybuchowa, lecz umiarkowana. |
00:48:33 |
By rzecz zakończyć - zgadzamy się z sobą |
00:48:36 |
tak, że w niedzielę niech będzie wesele. |
00:48:41 |
Prędzej zobaczę, jak wisisz w niedzielę. |
00:48:57 |
Rzekliśmy zgodnie, stojąc tutaj sami, |
00:49:05 |
Ze wszystkich stworzeń najgorszy jest mężczyzna. |
00:49:08 |
Mówię wam, nie da się niemal uwierzyć, jak mnie bardzo kocha. |
00:49:11 |
Prędzej zobaczę, jak wisisz w niedzielę. |
00:49:15 |
O słodka Katarzyna. O miła Kasia!. |
00:49:20 |
Zawisła mi na szyi, pocałunki |
00:49:25 |
Tak w mgnieniu oka zdobyła mą miłość. |
00:49:30 |
O, nowicjusze z was! Wie to świat cały, |
00:49:35 |
wymoczek nawet potrafi poskromić złośnicę, choćby największą. |
00:49:54 |
Ze wszystkich stworzeń najgorszy jest mężczyzna. |
00:49:58 |
Petruchio! |
00:50:13 |
Ojcze mój i przyjaciele, żegnajcie. |
00:50:17 |
Odjechać muszę do Wenecji, |
00:50:21 |
Będą obrączki, stroje i wesele. |
00:50:26 |
Kasiu... pocałuj mnie, |
00:50:29 |
nasz ślub w niedzielę. |
00:51:24 |
/Ring-a-ding ring-a-ding |
00:51:26 |
/Hark to the steeple ringing |
00:51:28 |
/Ring-a-ding ring-a-ding |
00:51:31 |
/Ding-dong bell |
00:51:46 |
Signior Baptisto! |
00:52:07 |
Katarzyno? |
00:52:14 |
Córko? |
00:52:18 |
Dziecko! |
00:52:25 |
Katarzyno! |
00:52:49 |
Katarzyno! |
00:52:52 |
Proszę! |
00:52:56 |
Dziecko! |
00:52:59 |
Córko! |
00:56:10 |
Petruchio przybywa. |
00:56:21 |
I cóż powiedzą? |
00:56:24 |
Jakże będą drwili, kiedy młodego pana nie zobaczą |
00:56:27 |
przed księdzem, który czeka, by wypełnić |
00:56:31 |
Co chce Lucentio rzec o naszej hańbie? |
00:56:35 |
Niczyjej hańbie, tylko mojej. |
00:56:37 |
Niech świat wytyka biedną Katarzynę... |
00:56:40 |
/Spójrz, oto żona dzikiego Petruchia, |
00:56:52 |
Petruchio przybywa! Petruchio przybywa! |
00:56:57 |
Petruchio przybywa! Petruchio przybywa! |
00:57:05 |
W starym kapeluszu i w starym kaftanie, |
00:57:08 |
w starych, po trzykroć nicowanych portkach. |
00:57:11 |
Ma stare, zżarte przez mole siodło |
00:58:28 |
Jak się masz, ojcze? |
00:58:30 |
Piękny dzień, panowie. |
00:58:33 |
Panowie, jak widzę, są nachmurzeni. |
00:58:36 |
Całe dostojne towarzystwo, jakby |
00:58:40 |
kometę albo inny znak złowróżbny? |
00:58:44 |
Tak źle odziany. Wstydź się, zrzuć te szaty, |
00:58:49 |
Chyba nie chcesz tak z nią pójść do ślubu? |
00:58:51 |
Słusznie, tak właśnie. |
00:58:54 |
Ze mną ślub bierze, nie z mymi szatami. |
00:58:58 |
Lecz głupiec ze mnie! Paplę tutaj z wami |
00:59:01 |
a pannie młodej nie rzekłem dzień dobry |
00:59:06 |
warg moich na jej tak świeżym tytule! |
01:00:52 |
Nie, na rany boskie! |
01:01:39 |
Petruchio. |
01:01:43 |
Petruchio! |
01:01:49 |
Petruchio, |
01:01:51 |
Czy bierzesz Katarzynę |
01:01:59 |
Ja... |
01:02:21 |
Petruchio, |
01:02:23 |
Czy bierzesz Katarzynę |
01:02:33 |
Obrączka. |
01:02:37 |
Obrączka. |
01:02:40 |
Obrączka... |
01:02:43 |
Obrączka... |
01:02:59 |
Czy bierzesz Katarzynę |
01:03:03 |
Chcę się ożenić! |
01:03:14 |
Katarzyno... |
01:03:20 |
Katarzyno, |
01:03:21 |
Czy bierzesz Petruchia |
01:03:49 |
Niii... |
01:04:10 |
Nie! |
01:04:11 |
Ojcze... |
01:05:12 |
Zaczynajmy, dobrzy ludzie. |
01:05:16 |
Proszę. |
01:05:18 |
Dzięki za trud wasz, szlachetni panowie i przyjaciele. |
01:05:21 |
Pojmuję, że chcecie zasiąść do stołu ze mną dziś |
01:05:23 |
i macie przygotowaną już ucztę weselną. |
01:05:26 |
Niestety, muszę odjechać pośpiesznie, |
01:05:33 |
Jak to, więc chcesz odjechać tej nocy? |
01:05:36 |
Muszę odjechać za dnia, nim noc przyjdzie. |
01:05:38 |
Niech cię to nie dziwi, znając mą sprawę |
01:05:42 |
Godni panowie, dziękuję wam wszystkim, |
01:05:44 |
gdy oddawałem całą mą istotę |
01:05:50 |
Ucztujcie z ojcem, wychylcie me zdrowie, |
01:05:55 |
- Chcemy cię prosić, byś ruszył po uczcie. |
01:05:58 |
- Bardzo proszę o to. |
01:06:00 |
Bardzo proszę o to. |
01:06:05 |
To mnie raduje. |
01:06:08 |
A więc pozostaniesz? |
01:06:11 |
Nie, lecz raduje mnie, że o to prosisz. |
01:06:16 |
- Grumio, konia! |
01:06:20 |
Nie, to nie! Rób co chcesz, a ja dzisiaj nie odjadę. |
01:06:23 |
Dzisiaj ni jutro, pojadę, gdy zechcę. |
01:06:26 |
Drzwi są otwarte, trafisz do nich, panie. |
01:06:31 |
A ja odjadę, jak rzekłam, gdy zechcę. |
01:06:34 |
- Daj spokój, córko. Nie złość się już, proszę. |
01:06:38 |
Daj spokój, ojcze. Zostanie, gdy zechce. |
01:06:43 |
Panowie, proszę na ucztę weselną. |
01:06:47 |
Widzę, że można ogłupić niewiastę, |
01:06:54 |
Pójdą tam, Kasiu, zgodnie z twym rozkazem. |
01:06:59 |
siądźcie do uczty, bawcie się, szalejcie, |
01:07:03 |
Bądźcie radośni i rozochoceni, |
01:07:06 |
Lecz moja miła Kasia wraz ze mną musi stąd wyruszyć. |
01:07:11 |
Nie odymajcie się, nie tupcie nogą, |
01:07:15 |
Pragnę być panem tego, co jest moje. |
01:07:18 |
jest domem moim, sprzętami i polem, |
01:07:23 |
mym koniem, wołem, osłem, mym czymkolwiek. |
01:07:27 |
Tu oto stoi, a kto się odważy tknąć ją, |
01:07:30 |
na tego skieruję natarcie, |
01:07:34 |
Za broń chwyć, Grumio, złodzieje dokoła! |
01:07:38 |
Jeśli mężczyzną jesteś, ratuj panią! |
01:07:41 |
Nie trwóż się, słodka Kasiu, nie tkną ciebie, |
01:07:43 |
będę twą tarczą przeciwko milionom! |
01:07:48 |
Ojcze! Ojcze! |
01:07:50 |
- Petruchio... |
01:07:52 |
Och, idźcie się powiesić! |
01:07:55 |
Ty plugawa, obmierzła świnio! |
01:08:00 |
Niech cię zaraza weźmie! |
01:08:05 |
W drogę. Wio, wio, wio. |
01:08:09 |
Śmiech by mnie zabił, gdyby stąd nie poszli. |
01:08:13 |
Wśród wszystkich związków ten jest najszaleńszy. |
01:08:18 |
- Co o swej siostrze mogłabyś rzec, pani? |
01:08:23 |
Nie zakochany, ale za-Kasiany. |
01:08:30 |
Dalej, Kasiu, dalej. |
01:08:37 |
- Jesteś szalony!- Jedź za mną, jeśli sił ci starczy. |
01:08:52 |
Ruszaj, Kasiu! |
01:09:10 |
...wydana za półobłąkańca, szalonego zbója... |
01:09:16 |
Hej, panie! |
01:10:12 |
- Wio! |
01:10:40 |
Panie! |
01:10:42 |
Gdzie ci nicponie? Co? Przy drzwiach nikogo, |
01:10:58 |
Grzegorz? Filip? |
01:11:01 |
Nataniel? Curtis? |
01:11:06 |
Złoto. |
01:11:14 |
Jeszcze. Jeszcze. |
01:11:33 |
/Gdzie jest to życie, gdzie to życie, |
01:12:03 |
/Gdzie jest to życie, które wiodłem dotąd? |
01:12:07 |
/Cud, cud, cud. |
01:12:18 |
/Cud. |
01:12:34 |
Kasieńko ma, witam cię! Siadaj! |
01:12:48 |
Nieokrzesani, tępogłowi słudzy! |
01:12:50 |
Żadnej usługi? Powinności? Pracy? |
01:12:53 |
Tępy parobku! Skurwysyńska szkapo, |
01:12:57 |
gdzie jest ten głupi łotr, wysłany przodem, |
01:12:59 |
by przygotować wszystko dla mej pani? |
01:13:02 |
Nie był gotowy kaftan Nataniela, |
01:13:05 |
w butach Grzegorza zabrakło dziurek, panie |
01:13:08 |
Filip sztyletu nie mógł wyrwać z pochwy. |
01:13:13 |
Lecz, tak czy owak, wszyscy tutaj stoją. |
01:13:18 |
Idźcie, nicponie, przynieście wieczerzę. |
01:13:22 |
Idźcie, nicponie! |
01:13:25 |
Idźcie! |
01:13:45 |
Dawajcie jedzenie! |
01:13:49 |
Jedzenie! |
01:13:53 |
Daj mi kurczaka! |
01:13:54 |
Jedzenie! |
01:13:59 |
Jedzenie! |
01:14:02 |
Jedzenie, jedzenie, jedzenie! |
01:14:11 |
Jedzenie! |
01:14:23 |
Gdzie są te łotry? |
01:14:28 |
Wszystko gotowe. |
01:15:09 |
No, Kasiu, bądź wesoła. |
01:15:32 |
Wesel się, Kasiu. |
01:15:37 |
Wodę podać! Cóż to? Wody! |
01:15:41 |
Wody! |
01:15:43 |
Czy mogę dostać wody? |
01:15:46 |
- Wody. |
01:15:54 |
Wstrzymaj się, panie, błagam! Nie chciał tego. |
01:15:56 |
Skurwysyn, łeb zakuty, kłapouchy! |
01:16:09 |
Pójdź, Kasiu, siadaj. |
01:16:14 |
Czy chcesz odmówić modlitwę dziękczynną, |
01:16:33 |
- Amen. |
01:16:35 |
Amen. |
01:16:49 |
Amen. |
01:16:59 |
- Amen. |
01:17:06 |
Co to? Kurczak? |
01:17:09 |
Tak. |
01:17:10 |
- Kto wniósł? |
01:17:15 |
Ja? Ja? |
01:17:19 |
Jest przypalony, tak jak cała reszta. |
01:17:22 |
Co to za psy z nich! |
01:17:24 |
Jak śmiałeś, łotrze, przynieść to z kredensu |
01:17:27 |
i tak mi podać rzecz, której nie znoszę? |
01:17:29 |
Zabierz te kubki, półmiski, to wszystko |
01:17:35 |
Błagam cię, mężu, |
01:17:37 |
pohamuj wzburzenie. |
01:17:40 |
To mięso było dobre |
01:17:43 |
mogłeś... zjeść.. je. |
01:17:48 |
Mówię ci, Kasiu, że było wyschnięte |
01:17:53 |
gdyż gniew pobudza, rodząc choleryczność. |
01:17:56 |
I lepszy będzie post dla nas obojga, |
01:18:03 |
Więc bądź cierpliwa - jutro to naprawią, |
01:18:08 |
Pójdź, zaprowadzę cię na ślubne łoże. |
01:18:13 |
Grumio! |
01:18:18 |
/Gdzie jest to życie, które wiodłem dotąd? |
01:18:22 |
/Cud, cud. |
01:18:25 |
/Cud, cud, cud. |
01:20:26 |
Nie! |
01:21:06 |
Głupcy! Jak to łoże jest posłane? |
01:21:08 |
Tu poduszka, tam znów podgłówek, |
01:21:15 |
Jak z tym zamieszaniu pan młody |
01:21:21 |
Grzegorz! Curtis! Filip! Nataniel! Grumio! |
01:21:27 |
Musicie znacznie lepiej ją traktować! |
01:21:38 |
Tak się zabija małżonkę dobrocią. |
01:23:04 |
Niżej. |
01:23:06 |
Niżej. |
01:23:16 |
Niżej. |
01:23:35 |
Dzień dobry, Kasiu. |
01:23:49 |
Co, moja Kasiu? Spocona? Zgnębiona? |
01:23:56 |
Jakże się czujesz, moja Kasiu? |
01:24:01 |
Jestem chora. |
01:24:18 |
To dobrze pasuje. |
01:24:23 |
Nie, nie. |
01:24:34 |
O panie, panie! |
01:24:37 |
Jestem tak znużony. |
01:24:39 |
Alem w końcu wyśledził człowieka, który się nada do roli twego ojca. |
01:24:43 |
Dostrzegłem starca, gdy schodził ze wzgórza. |
01:24:48 |
Tranio idzie za nim, podchodzi do niego. |
01:24:54 |
- Bóg z tobą, panie! |
01:24:57 |
-Czy wolno spytać, skąd jesteś? |
01:25:01 |
Mantui? |
01:25:03 |
Z Mantui? Niechaj cię Bóg strzeże! |
01:25:08 |
Mym życiem, panie? Jak to? Cóż to znaczy? |
01:25:12 |
Ludzi z Mantui czeka śmierć, gdy wejdą do Padwy. |
01:25:16 |
Czyżbyś nie wiedział, dlaczego? |
01:25:20 |
Wasze okręty zajęła Wenecja, a książę - |
01:25:25 |
kazał otwarcie obwieścić ów wyrok. |
01:25:28 |
Biada mi, panie, co możesz mi doradzić? |
01:25:31 |
Pragnę coś dla ciebie zrobić. Dam ci radę. |
01:25:34 |
By wyratować twe życie z opałów, |
01:25:40 |
Nie sądź, że los cię najgorszy spotyka, |
01:25:48 |
Cieszy mnie twoja zwięzłość i otwartość. |
01:25:50 |
To szczera prawda, że twój syn Lucentio |
01:25:56 |
Więc, jeśli nie chcesz niczego już dodać |
01:25:59 |
do swych ojcowskich postanowień, |
01:26:05 |
związek zawrzemy... |
01:26:10 |
w domu twego syna, gdyż ściany także |
01:26:17 |
Zatem jest gotowy, by poślubić Biankę. |
01:26:19 |
Signior Baptisto. |
01:26:21 |
Układ zawarty, ceremonia wyznaczona |
01:26:26 |
Będą mieszkańcy Padwy, |
01:27:39 |
Pani... jak zdrowie. |
01:27:42 |
Jak najgorzej. |
01:28:00 |
Na duchu się podnieś. Uśmiechnij się do mnie. |
01:28:04 |
Twój ojciec prosi nas na Bianki wesele. |
01:28:07 |
Zatem udamy się w podróż, pięknie odziani. |
01:28:16 |
Krawiec już czeka, by cię w przepyszne skarby przyoblekać. |
01:28:35 |
Podejdź, mój krawcze, zobaczmy ozdoby |
01:28:40 |
Co tam przyniosłeś? |
01:28:44 |
- Oto... |
01:28:47 |
-Co? Chyba miska była twym modelem! |
01:28:52 |
To aksamitny garnek! Brzydka i wstrętna. |
01:28:55 |
-Wstrętna? |
01:28:56 |
I brudna. |
01:28:58 |
To małż lub łupina, |
01:29:02 |
Precz z nią! I przynieś jakąś większą dla niej. |
01:29:05 |
Ja nie chcę większej, ta właśnie jest modna, |
01:29:16 |
Będziesz ją nosić, gdy wyszlachetniejesz, nie wcześniej. |
01:29:21 |
A dlaczego to, panie? |
01:29:23 |
Wolno mi chyba coś powiedzieć, panie, |
01:29:27 |
Nie jestem już dzieckiem lub niemowlęciem. |
01:29:30 |
Me szczere słowa znosili lepsi niż ty. |
01:29:34 |
Jeśli nie możesz, to zatkaj uszy, |
01:29:37 |
gdyż mój język musi cały gniew serca mego wypowiedzieć. |
01:29:39 |
Jeśli go zdławię, to serce mi pęknie. |
01:29:42 |
Kocham cię za to, że jej tak nie lubisz. |
01:29:44 |
Lubię ją, czy mnie kochasz - czy też nie. |
01:30:01 |
Suknia? Tak, podejdź, krawcze, obejrzymy. |
01:30:18 |
Zlituj się, Boże! Czy to maskarada? |
01:30:21 |
Cóż to jest? Rękaw? To lufa armatnia. |
01:30:26 |
Co? O, do diabła, jak to nazwiesz, krawcze? |
01:30:28 |
Kazałeś robić pięknie i dokładnie, |
01:30:32 |
O zuchwałości potworna! Łżesz, nitko, naparstku! |
01:30:36 |
Łokciu, trzy-ćwiartko, |
01:30:39 |
połówko, ćwiarteczko, dwucalku! |
01:30:43 |
Precz, szmato, resztko, strzępie, |
01:30:46 |
bo ci taką przymiarkę łokciem twoim tutaj zrobię, |
01:30:49 |
że póki żyjesz, nie będziesz już paplał! |
01:31:11 |
Pójdź, Kasiu. Ojca twego odwiedzimy |
01:31:15 |
w tych nie najlepszych, choć poczciwych szatach. |
01:31:18 |
Sakiewka pełna, chociaż strój nasz skromny. |
01:31:24 |
i tak jak słońce przez chmury przebija, |
01:31:27 |
tak błyszczy honor pod najlichszą szatą. |
01:31:30 |
Czy sójka lepsza będzie niż skowronek, |
01:31:34 |
Albo, czy żmija lepsza jest niż węgorz, |
01:31:39 |
Nie, dobra Kasiu, tyś także nie gorsza |
01:31:45 |
Jeśli poniża cię to, zwal rzecz na mnie. |
01:31:50 |
Grumio! |
01:31:52 |
Powiedz, że zapłacisz krawca. |
01:32:06 |
A teraz... baw się. |
01:33:41 |
A teraz, kochanie, |
01:33:44 |
do domu ojca twego powrócimy, |
01:33:50 |
gdzie płaszcz jedwabny, czapka, pierścień złoty, |
01:33:57 |
szarfy, wachlarze i upięta szata, |
01:34:01 |
- Kiedy wyruszamy? |
01:34:06 |
- Która godzina? |
01:34:10 |
- Jeszcze noc. |
01:34:13 |
Co najwyżej druga. |
01:34:15 |
Musi być siódma lub koni z domu nie ruszę. |
01:34:19 |
Cokolwiek powiem, uczynię, pomyślę, |
01:34:26 |
Nie... |
01:34:27 |
dajże spokój, nie jadę dzisiaj, |
01:34:30 |
będzie ta godzina, którą mieć zechcę. |
01:34:33 |
Jest... siódma. |
01:35:18 |
Na miłość boską, naprzód w odwiedziny do ojca. |
01:35:23 |
Boże, jak jasno lśni księżyc! |
01:35:29 |
Mówię, że to księżyc tak jasno przyświeca. |
01:35:33 |
Wiem, że to jest księżyc. |
01:35:37 |
Kłamiesz, to słońce jest, błogosławione. |
01:35:40 |
Błogosław Boże mu, gdyż jest to słońce. |
01:35:44 |
Lecz nim nie będzie, jeśli ty nie zechcesz, |
01:35:49 |
Tym będzie, czym ty zechcesz go nazywać. |
01:35:59 |
Naprzód, naprzód! |
01:36:06 |
Lecz zamilknijmy. A któż to się zbliża. |
01:36:11 |
Witaj, szlachetna damo. Dokąd dążysz? |
01:36:17 |
Powiedz mi, słodka Kasiu, ale szczerze, |
01:36:22 |
Jakże biel z rumieńcem walczą na jej licach! |
01:36:26 |
Które dwie gwiazdy tak zdobią niebiosa |
01:36:29 |
jak dwoje oczu to lico niebiańskie? |
01:36:36 |
Piękna... dzieweczko, |
01:36:39 |
witaj nam raz jeszcze. |
01:36:45 |
Kasiu, uściskaj ją, jest taka piękna. |
01:36:58 |
Młoda dziewico, |
01:37:00 |
piękna, świeża, słodka, |
01:37:03 |
czemuś samotna? Gdzie twoje mieszkanie? |
01:37:07 |
Radość rodzicom sprawia takie dziecko. |
01:37:11 |
A najszczęśliwszy ten, któremu gwiazdy |
01:37:20 |
Co? Jak to, Kasiu? Czyś ty oszalała? |
01:37:22 |
To jest mężczyzna stary, pomarszczony, |
01:37:25 |
a nie dzieweczka, jak to chcesz nam wmówić. |
01:37:26 |
Sędziwy ojcze, wybacz błąd mych oczu, |
01:37:30 |
które tak bardzo oślepiło... słońce, |
01:37:34 |
że na co spojrzę, zdaje się młode. |
01:37:38 |
Dostrzegam teraz twą czcigodną starość. |
01:37:41 |
Wybacz mi, proszę, szaleńczą omyłkę. |
01:37:46 |
Uczyń tak, dobry starcze, i chciej wyznać, |
01:37:49 |
Jeśli tą samą drogą, którą my idziemy, |
01:37:53 |
Mój piękny panie i wesoła pani, |
01:37:56 |
która zdumiałaś mnie swym powitaniem, |
01:37:59 |
Zwą mnie Vincentio, |
01:38:02 |
zamieszkuję w Pizie. |
01:38:06 |
Piza jest znana ze swych szacownych mieszkańców. |
01:38:09 |
Zmierzam do Padwy, aby tam odwiedzić |
01:38:14 |
Studiuje na uniwersytecie, |
01:38:20 |
- Panie. |
01:38:22 |
Ciii. |
01:38:24 |
Cicho i prędko, panie. |
01:38:26 |
Właśnie ksiądz zaślubia Hortensja |
01:38:30 |
i, gdy kościół pusty, da ci ślub |
01:38:45 |
Pofruniemy, Biondello. |
01:39:00 |
Powiedz mi, uprzejmy panie, |
01:39:03 |
Tak, lecz jest teraz zajęty dyskutowaniem o posagu. |
01:39:08 |
Zapukaj głośniej. |
01:39:15 |
Któż to tak puka, jakby chciał drzwi wywalić? |
01:39:21 |
Czy signior Lucentio jest w domu, panie? |
01:39:24 |
W domu, ale nie chce z nikim mówić. |
01:39:28 |
Proszę cię, powiedz signior Lucentio, |
01:39:31 |
chcąc z nim mówić. |
01:39:36 |
Kłamiesz. |
01:39:39 |
Jego ojciec jest tutaj |
01:39:43 |
- Ty? Jego ojcem? |
01:39:47 |
tak twierdzi jego matka, |
01:39:50 |
Jak to, mój panie?! |
01:39:52 |
Przecież to czyste łotrostwo, |
01:39:56 |
Pochwyćcie tego łotra. |
01:39:58 |
Zapewne chciał oszukać kogoś |
01:40:03 |
Biondello. Biondello! |
01:40:05 |
Pomocy! |
01:40:09 |
Podejdź no, szubieniczniku. |
01:40:11 |
Mój stary pan, Vincentio. |
01:40:14 |
Podejdź, nicponiu. |
01:40:16 |
Co? Już mnie zapomniałeś? |
01:40:19 |
Zapomniałem ciebie? Nie, panie. |
01:40:21 |
Nie mogłem cię zapomnieć, bo nie widziałem cię dotąd nigdy w życiu. |
01:40:25 |
Co, ty przesławny łotrze? Nigdy nie widziałeś ojca swego pana? |
01:40:30 |
Pomocy! Synu! |
01:40:32 |
Panie, kim jesteś, że chcesz bić mą służbę? |
01:40:35 |
Kim jestem, panie? Raczej kim ty jesteś? |
01:40:40 |
O nieśmiertelni bogowie! O piękny łotrze! |
01:40:44 |
Jedwabny kaftan! Aksamitne portki! |
01:40:50 |
... O, jestem zgubiony. O... |
01:40:54 |
O, jestem zgubiony. |
01:40:56 |
Jestem zgubiony! Mój syn i sługa |
01:41:02 |
Co, czy to obłąkany? |
01:41:04 |
Dlaczego miałoby cię obchodzić, |
01:41:10 |
Stać mnie na to dzięki memu dobremu ojcu. |
01:41:13 |
Twemu ojcu? |
01:41:15 |
Jego ojciec zajmuje się szyciem żagli w Bergamo. |
01:41:19 |
Mylisz się, panie. Mylisz się, panie. |
01:41:23 |
Imię! Jak gdybym nie znał jego imienia! |
01:41:26 |
Wychowywałem go, odkąd ukończył |
01:41:32 |
Tranio? |
01:41:38 |
Precz, precz, szalony ośle! |
01:41:41 |
Na imię ma Lucentio i jest moim jedynym synem i dziedzicem moich włości. |
01:41:49 |
Lucent... |
01:41:52 |
Łotrze. O, łotrze! |
01:41:56 |
Łotrze! Łotrze! |
01:41:58 |
Mój służący zamordował mego syna! |
01:42:00 |
Chwytajcie go! |
01:42:03 |
O, mój syn, mój syn! |
01:42:05 |
Powiedz mi, łotrze, gdzie mój syn Lucentio? |
01:42:08 |
Przywołajcie strażnika miejskiego. |
01:42:19 |
Zaprzyj się go, wyprzyj się go, inaczej jesteśmy zgubieni. |
01:42:25 |
Jak śmiesz mnie więzić! |
01:42:27 |
Zobaczycie, złożę protest do księcia. |
01:42:34 |
Wybacz, najdroższy ojcze. |
01:42:39 |
Mój najdroższy syn żyje. |
01:42:48 |
Wybacz mi, ojcze. |
01:43:31 |
Poprowadź mnie, mężu, do domu ojca mego. |
01:43:34 |
Najpierw pocałuj mnie, Kasiu, a później pójdziemy. |
01:43:37 |
Co, na środku ulicy? |
01:43:40 |
Czyżbyś się mnie wstydziła? |
01:43:42 |
Nie, panie, Bóg uchowaj, |
01:43:45 |
ale wstydzę się... pocałować. |
01:43:49 |
- Cóż, idziemy do domu. |
01:43:54 |
Proszę cię, miły, zostańmy teraz. |
01:44:55 |
Grumio, wina. |
01:46:52 |
Nic tylko siedzieć i siedzieć, jeść i jeść! |
01:46:55 |
Padwa tak miła jest, synu Petruchio. |
01:46:59 |
Wszystko, co z Padwy, jest dla mnie najmilsze. |
01:47:03 |
Życzę nam obu, by to było prawdą. |
01:47:05 |
O, nasz Hortensio lęka się swej wdowy. |
01:47:09 |
- Jeśli ci powiem, że się lękam, nie wierz. |
01:47:14 |
Twój mąż, który jest złośnicy cieniem, |
01:47:20 |
Wiesz już, co miałam na myśli. |
01:47:24 |
- Myśl to bezmyślna. |
01:47:28 |
- Na nią, Kasiu! |
01:47:31 |
- Sto koron stawiam! Kasia ją obali! |
01:47:45 |
Za waszym pozwoleniem, moi panowie, |
01:47:51 |
Bianka. |
01:48:14 |
Z serdecznym smutkiem, mój synu Petruchio, |
01:48:20 |
A ja zaprzeczam. Więc by się upewnić, |
01:48:24 |
a która będzie najbardziej posłuszna, |
01:48:29 |
którego stawkę zaraz ustalimy. |
01:48:32 |
Zgadzam się. |
01:48:34 |
- Jaka stawka? |
01:48:36 |
Dwieście koron? |
01:48:38 |
Dwieście koron stawiam na sokoła lub psa. |
01:48:45 |
Niech tak będzie. Cztery tysiące koron. |
01:48:53 |
Zgoda. |
01:48:58 |
Dobrze! Zakład stoi. |
01:49:06 |
- Kto ma rozpocząć? |
01:49:11 |
Biondello, poproś panią, by tu przyszła. |
01:49:18 |
Synu, stawiamy wspólnie. Bianka przyjdzie. |
01:49:21 |
Nie chcę się dzielić. |
01:49:33 |
Jakie nowiny? Z czym przychodzisz? |
01:49:35 |
Panie, pani zajęta jest i przyjść nie może. |
01:49:46 |
Ha! Więc jest zajęta i przyjść nie może? |
01:49:50 |
Bardzo uprzejma. |
01:49:52 |
Błagaj Boga, panie, by twoja |
01:49:55 |
Mam nadzieję, że lepszą. |
01:50:00 |
Chłopcze. |
01:50:02 |
Chłopcze. |
01:50:04 |
Biondello, idź, poproś mą żonę |
01:50:10 |
Oho! Poproś żonę! |
01:50:13 |
Obawiam się panie, że choćbyś błagał, |
01:50:32 |
- No, gdzie moja żona? |
01:50:36 |
Prosi ciebie, abyś przyszedł do niej. |
01:50:44 |
Coraz to gorzej! Nie przyjdzie! To straszne! |
01:50:48 |
Nie do zniesienia, w głowie się nie mieści! |
01:50:52 |
Grumio, mój chłopcze, idź do swojej pani |
01:50:55 |
I powiedz, że każę jej tutaj przybyć. |
01:51:23 |
- Znam jej odpowiedź. |
01:51:25 |
Że nie przyjdzie. |
01:51:52 |
Patrzcie, ona idzie... |
01:51:54 |
- No, no, drwisz chyba. |
01:51:59 |
Wstyd! Wstyd! |
01:52:00 |
Rozchmurzyć masz to gniewne czoło. |
01:52:03 |
Przestań już miotać wzgardliwym spojrzeniem, |
01:52:07 |
pragnąc nim zranić twego pana, władcę i króla. |
01:52:10 |
Zniszczy to twoją urodę, |
01:52:15 |
Mąż jest twym panem, życiem, |
01:52:21 |
opiekunem twoim, |
01:52:23 |
który dla ciebie naraża swe ciało |
01:52:29 |
czuwa wśród burzy nocą, za dnia marznie, |
01:52:32 |
gdy ty spoczywasz bezpieczna |
01:52:37 |
Nie chce od ciebie niczego, |
01:52:45 |
i posłuszeństwa. |
01:52:50 |
Mała to zapłata... za dług tak wielki. |
01:52:57 |
Gdyż powinność równą tej, |
01:53:02 |
kobieta oddać ma swemu mężowi. |
01:53:14 |
Lecz gdy jest krnąbrna, zrzędna, mroczna, kwaśna, |
01:53:20 |
i nieposłuszna jego świętej woli, |
01:53:23 |
kim jest? Nikczemnym, nędznym buntownikiem, |
01:53:26 |
niewdzięcznym zdrajcą najlepszego pana. |
01:53:30 |
Wstyd mi, gdy patrzę na głupotę |
01:53:33 |
gdy winny na klęczkach prosić o pokój, |
01:53:37 |
lub pragnących rządzić, przewodzić, |
01:53:40 |
gdy winny kochać, służyć, być posłuszne. |
01:53:46 |
Czemu... |
01:53:48 |
tak miękkie, słabe i tak gładkie |
01:53:53 |
niezdolne do trudów tego świata, |
01:53:56 |
ta miękkość sercom też by się przydała, |
01:54:04 |
I cóż, wy krnąbrne, bezradne robaki! |
01:54:08 |
Mój umysł też był podobny do waszych, |
01:54:09 |
me serce równie pyszne, |
01:54:11 |
każące oddawać słowo za słowo |
01:54:17 |
Dziś wiem, że włócznie nasze są to słomki. |
01:54:21 |
Mężów waszych ujmijcie pod nogi. |
01:54:25 |
W geście poddaństwa, jeśli wam pozwoli. |
01:54:31 |
Ja stopy męża chętnie ucałuję, |
01:54:35 |
jeśli mi powie, że go to raduje. |
01:54:44 |
Cóż to za dziewczyna! |
01:54:51 |
Chodź, Kasiu, daj buzi. |
01:55:11 |
Wygrałem zakład, choć nie brak wam mocy. |
01:55:14 |
A że wygrałem, życzę... dobrej nocy! |
01:55:28 |
Napisy: bbszj@o2.pl |