Taming Of The Shrew The

pl
00:00:40 Napisy: bbszj@o2.pl
00:00:52 Tranio!
00:00:56 Tranio!
00:00:58 Panie!
00:01:00 Panie Lucentio.
00:01:03 Moja chęć przemożna
00:01:09 dała mi przybyć do żyznej Lombardii,
00:01:17 a uzbroiła mnie miłość ojcowska
00:01:29 Zobowiązany zadowolić mego ojca,
00:01:31 który przysłał mnie z Pizy abym,
00:01:36 ozdobił dary od fortuny wzięte
00:01:43 chcę niezwłocznie ułożyć plan
00:01:49 Dlatego, Tranio, zacznę tu studiować
00:01:54 która mówi o cnocie jako źródle szczęścia.
00:02:04 Co myślisz o tym, Tranio?
00:02:07 Porzuciłem Pizę i tu do Padwy przybyłem jak człowiek,
00:02:12 który odchodzi od płytkiej kałuży,
00:02:15 aby pragnienie ugasić w głębinie.
00:02:18 Mi perdonato, mój najmilszy panie,
00:02:25 Cieszy mnie, że trwasz przy swym zamiarze
00:02:34 Tranio!
00:02:36 Lecz, dobry panie, podziwiając
00:02:45 nie bądźmy ani zbyt tępi,
00:02:58 Nie będzie zysku, gdzie nie ma radości,
00:03:03 Panie?
00:03:06 Panie?
00:04:52 Lucentio!
00:05:22 /Idą studenci, idą studenci!
00:05:28 /jakich nauk mogę ci udzielić?
00:05:34 /Nie chcę nauk ni wiedzy o handlu
00:05:41 /Naucz mnie, jak zdobyć
00:06:31 Lucentio? Lucentio!
00:06:37 Lucentio!
00:06:40 Lucentio!
00:06:45 Lucentio.
00:06:46 Panie.
00:07:25 /Odsłoń twarz! Odsłoń!
00:07:31 /Odejdźcie!
00:07:34 /Odsłoń twarz! Odsłoń!
00:07:36 /Można by się zakochać od pierwszego wejrzenia,
00:07:39 /skąd to możesz wiedzieć?
00:07:41 /Piękna niewiasta odsłania twarz, odsłania.
00:07:46 /Trzeba pokazać.
00:07:54 /O, pozwól mi, miła panienko, powiedzieć:
00:08:01 /czyż takie piękno nie wymaga pieśni?
00:08:08 /Czy to być może?
00:08:14 /uczynić dla ciebie to, co Adam dla Ewy.
00:08:20 /Zrobię to chętnie, miła panienko.
00:08:29 Bianka!
00:08:49 Tranio mój, spłonę, uschnę, zginę, Tranio,
00:08:55 Ah...
00:08:59 Proszę cię, panie, powiedz, czy możliwe
00:09:07 Bianka!
00:09:08 Wracaj do domu.
00:09:19 Z drogi, głupcze!
00:10:06 Bianka! Bianka!
00:10:18 - Bianka... Bianka! Bian...
00:10:22 Panowie, dość już tego nalegania.
00:10:26 Znacie je: młodszej mej córki nie wydam,
00:10:31 Co takiego?
00:10:32 Póki dla starszej nie będę miał męża!
00:10:37 Ten, który kocha moją Katarzynę,
00:10:39 może się do niej zalecać do woli.
00:10:42 Zalecać? Zatłuc!.
00:10:46 Pytam cię, ojcze, czy zgodnie z twą wolą
00:10:53 Kamratów, panno? Co chciałaś powiedzieć?
00:10:55 Nie twych kamratów, gdy nie złagodniejesz.
00:10:59 Nie trwóż się o to tak bardzo, mój panie.
00:11:06 Gdybyś ją przeszedł, nie ma wątpliwości,
00:11:13 w twarz zamaluje i zrobi matołkiem.
00:11:18 Czy taka jest uparta, czy tak obłąkana?
00:11:24 W milczeniu drugiej dostrzegam stateczność
00:11:27 Niechaj nie martwi cię to, dobra Bianko,
00:11:34 Jesteś mą najposłuszniejszą i najbardziej kochającą córką.
00:11:37 Śliczne maleństwo!
00:11:42 Cieszysz się z tego, co mnie smuci, siostro.
00:11:50 Panie, z pokorą wypełnię twą wolę.
00:11:55 Towarzyszami mymi będą odtąd
00:11:57 w nich znajdę pociechę
00:12:00 Posłuchaj, Tranio! To Minerwa mówi!
00:12:05 Wyjdź, Bianko.
00:12:07 O nie! Czy pragniesz ją zamknąć, signior Baptisto, w miejsce tej diablicy,
00:12:12 pragnąć ukarać za zły język tamtej?
00:12:15 - Skończcie panowie, tak postanowiłem.
00:12:17 Wiedząc, że wiele znajduje radości
00:12:23 Nauczycieli będę trzymał w domu
00:12:27 Gdybyś Hortensio, lub ty, signior Gremio,
00:12:31 Stosowny człowiek pozna moją szczodrość.
00:12:39 - Diablica!
00:12:44 Jeśli kochasz tę pannę,
00:12:48 Rzeczy tak stoją: jest wiedźmą przeklętą jej starsza siostra,
00:12:52 lecz póki ich ojciec
00:12:54 twa miła musi pozostać w domu jako panna.
00:12:56 Ach, Tranio, cóż za ojciec okrutny!
00:13:03 Lecz... czy słyszałeś, że troszczy się o to,
00:13:06 by mogła biegłych mieć nauczycieli?
00:13:09 - Na Boga, panie, tak! Mam pomysł.
00:13:11 Panie, na mą rękę,
00:13:14 Ciii!
00:13:16 Tym nauczycielem ty będziesz, aby móc nauczać pannę.
00:13:20 Nikt nas jeszcze w żadnym z tutejszych domów nie oglądał.
00:13:22 Więc z rysów twarzy naszych nie wyczyta, kto pan, kto sługa.
00:13:27 Tak ma to się odbyć:
00:13:29 ty będziesz panem, Tranio, w mym zastępstwie,
00:13:34 Więc ja posłusznie stanę się Lucentiem,
00:13:38 Będziesz miał służbę, dom i żył po pańsku,
00:13:41 I przedstawisz mnie jako nauczyciela,
00:13:48 A zatem postanowione.
00:13:50 Ciii.
00:13:57 Ty...!
00:14:04 Signior Gremio!
00:14:06 Czas zaniechać wrogości.
00:14:10 Ta sprawa dotyczy nas obu.
00:14:12 Możemy mieć znowu dostęp
00:14:15 i swobodnie rywalizować o miłość Bianki.
00:14:17 Musimy popracować dla osiągnięcia pewnego skutku.
00:14:20 - Cóż to takiego, jeśli wolno wiedzieć?
00:14:23 Diabła chyba, nie męża.
00:14:25 - Powiedziałem: męża.
00:14:27 Czy sądzisz, Hortensio, że choć ma bogatego ojca,
00:14:32 znajdzie się ktoś tak głupi,
00:14:35 Nie!
00:14:38 Spokojnie, Gremio, choć tobie i mnie brak cierpliwości dla wysłuchiwania jej wrzasków,
00:14:43 pomyśl jednak, czy nie ma na świecie porządnych ludzi, którzy - jeśli uda się ich znaleźć -
00:14:49 wezmą ją z jej wszystkimi przywarami i posagiem, jaki mieć będzie?
00:14:53 Ja bym jej nie wziął nawet za całą kopalnię złota.
00:14:56 Pomóżmy Katarzynie znaleźć mę...ża,
00:15:02 Twoją czy moją?
00:15:03 Najszybszy niechaj otrzyma pierścień. Co ty na to, signior Gremio?
00:15:06 - Zgadzam się. Musi gdzieś być taki człowiek.
00:15:11 Dałbym mu najlepszego konia w Padwie
00:15:13 Niech ją poślubi, polubi, ucapi, obłapi
00:15:17 Musi gdzieś być taki człowiek.
00:15:20 Musi gdzieś być taki człowiek.
00:15:27 - Musi być gdzieś taki człowiek.
00:15:33 - O, Grumio!
00:15:36 Hej, podejdź, Grumio,
00:15:39 Grzmotnąć, panie? Kogo mam grzmotnąć?
00:15:42 Hmm!
00:15:43 Czy ktoś zelżył waszą czcigodność?
00:15:45 Mówię ci, łotrze, słuchaj mnie, grzmotnij mocno!
00:15:48 Pana grzmotnąć?! Jak to, panie?
00:15:50 Grzmoć, i to zaraz, stworzenie sromotne,
00:15:56 Ach! Pan dziś kłótliwy.
00:15:58 Jeśli mu dołożę, wiem, kto wyjść musi na tym najgorzej.
00:16:02 A nuże! Długo każesz się zapędzać?
00:16:05 - Gwałtu! Na pomoc! Mój pan kark mi łamie!
00:16:10 Ratunku!
00:16:16 Ach! Hortensio!
00:16:23 Petruchio!
00:16:26 Cóż to się dzieje?
00:16:28 Powstań, mój Grumio, rzecz załagodzimy.
00:16:30 To dobry powód, bym porzucił służbę u niego. Spójrz tylko, panie:
00:16:34 kazał mi, abym go uderzył i wygrzmocił dobrze.
00:16:36 Bezduszny łotrze! - Mój dobry Hortensio,
00:16:41 - I nic nie mogło go do tego zmusić.
00:16:44 Mówiłeś - mnie grzmotnij, zdrowo i na odlew.
00:16:47 Precz, do kaduka, bądź milcz, głupcze jakiś. Tak ci dobrze radzę.
00:16:50 Signior Petruchio, jaki dobry wiatr cię tu przywiał z Werony do Padwy?
00:16:55 Ciebie i twego zaufanego, uprzejmego sługę, Grumio.
00:16:58 Krótko mówiąc, mój drogi Hortensio,
00:17:01 niedawno umarł mój ojciec Antonio,
00:17:06 ja zaś ruszyłem w świat na chybił trafił,
00:17:10 by zdobyć żonę... a z nią powodzenie.
00:17:16 By zdobyć...?
00:17:17 Żonę i powodzenie.
00:17:20 Powiedziałeś... żonę?
00:17:41 Ojciec jej zwie się Baptista Minola
00:17:46 A... Katarzyna Minola to ona.
00:17:50 O, popatrz.
00:17:53 Czy mogę mówić otwarcie, Petruchio?
00:18:01 choć wątpię, czy mi będziesz bardzo wdzięczny.
00:18:04 Pewne jest tylko, że będzie bogata.
00:18:07 Bardzo bogata.
00:18:10 Lecz tyś mój przyjaciel, więc ci jej nie życzę.
00:18:15 Daję słowo, że gdyby znała go tak dobrze jak ja, pojęłaby, że łajaniem niewiele u niego zdziała.
00:18:21 Signior Hortensio, między przyjaciółmi wystarczy kilka słów.
00:18:27 Jeśli znasz taką, która bogata jest dość,
00:18:31 a bogactwo to nuta pomocna w weselnym tańcu,
00:18:38 niech będzie jak wiedźma Florentiusa:
00:18:41 a tak sędziwa nawet jak Sybilla,
00:18:46 albo gorsza - mnie to wcale nie wzrusza ani nie naruszy mego uczucia.
00:18:50 Niechaj będzie sobie nawet tak rozszalała jak dziki Adriatyk.
00:18:55 Pragnę bogato ożenić się w Padwie,
00:19:05 Słyszysz, panie? Mówi ci otwarcie, co ma na myśli.
00:19:09 Daj mu dość złota i ożeń go z kukłą, figurką na wisiorku
00:19:12 albo byle jakim próchnem bez jednego zęba w ustach,
00:19:15 a choćby tyle miała chorób, ile ich mają pięćdziesiąt dwa konie razem wzięte,
00:19:19 to cóż? Nie będzie to najmniejszą przeszkodą, jeśli dołożą mu dość pieniędzy.
00:19:27 Korony w mieszku mam i dobra w domu,
00:19:31 więc jadę, by się rozejrzeć po świecie,
00:19:36 zdobyć łaski fortuny i...
00:19:42 ...żonę.
00:19:44 /A jeśli chodzi o żonę,
00:19:48 /to ho, ho...
00:19:50 /wezmę ja się do niej.
00:19:52 /I wręcz bosakiem okręt jej zahaczę,
00:19:58 /choćby grzmiała jak jesienna burza.
00:20:09 Oka nie zmrużę, Hortensio, póki jej nie ujrzę.
00:20:16 /to ho, ho...
00:20:20 /wezmę ja się do niej,
00:20:24 /choćby grzmiała jak jesienna burza.
00:20:33 /I wręcz bosakiem...
00:20:38 /I wręcz bosakiem okręt jej zahaczę,
00:20:45 /choćby grzmiała jak jesienna burza.
00:21:54 /Gdy byłem małym chłopcem,
00:22:02 /to ho, ho...
00:22:05 /wezmę ja się do niej.
00:22:09 /Zabawimy się,
00:22:15 /choćby grzmiała jak jesienna burza.
00:22:46 Zatem Petruchio...
00:22:51 Ponieważ...
00:22:53 Ponieważ pomogłem ci z Katarzyną,
00:22:56 abyś pomógł mi zdobyć jej młodszą siostrę, Biankę.
00:22:58 Proś o co chcesz, byle nie o złoto.
00:23:02 Uczyń mi łaskę, mój Petruchio
00:23:04 i poleć mnie staremu Baptiście - w skromnym przebraniu - jako czcigodnego nauczyciela.
00:23:09 Jako nauczyciela,
00:23:12 biegłego w muzyce, bym mógł uczyć Biankę. Ten pomysł da mi przynajmniej tyle,
00:23:16 że miłość moją będę mógł ujawnić
00:23:21 I stary Gremio też mnie nie pozna.
00:23:41 To jest Gremio, mój rywal w miłości.
00:23:44 Signior Gremio, Pan Bóg z tobą!
00:23:47 Witam serdecznie, mój signior Hortensio.
00:23:51 Czy widzisz, dokąd idę? - Do Baptisty,
00:23:55 gdyż mu przyrzekłem wyszukać
00:24:00 Szczęśliwym trafem...
00:24:03 Cambio!
00:24:05 ...znalazłem tego młodego człowieka.
00:24:10 No, dalej.
00:24:12 Co, taki młodzik, a już zakochany?!
00:24:15 Świetnie, ja także spotkałem szlachcica,
00:24:19 który ruszy w konkury do złej Katarzyny
00:24:25 O, to nie uda ci się z taką żoną!
00:24:31 Lecz, jeśli sam chcesz - naprzód w imię Boże!
00:24:37 Lecz czy się weźmiesz do tej dzikiej kotki?
00:24:41 A czy żyć pragnę?
00:24:56 Signior Petruchio.
00:25:13 Tak cię zeszpecę, że żaden mężczyzna nie spojrzy na ciebie.
00:25:15 Nie... Nie. Nie!
00:25:18 - Nie!
00:25:27 Sądzisz, że trochę wrzasku mnie ogłuszy?
00:25:31 Czy nie słyszałem morza, kiedy wzdęte
00:25:36 Czy nie słyszałem wielkich armat w polu
00:25:47 Czy nie słyszałem w najzaciętszym boju
00:25:49 trąb, rżenia koni i wrzasków bitewnych?
00:25:52 Zaraz się z tobą rozprawię!
00:25:58 A wy straszycie mnie głosem niewieścim,
00:26:00 który w połowie nie razi tak ucha
00:26:07 Chłopców skrzatami straszcie.
00:26:31 Nigdy, przysięgam na wszystko.
00:26:36 Och nie! Siostro, nie!
00:26:52 Nie krzywdź mnie, dobra siostro, ani siebie,
00:26:55 czyniąc mnie więźniem twym i niewolnicą.
00:26:58 Sługus!
00:27:00 Każę ci wyznać, który z zalotników
00:27:24 Uwierz mi, siostro, że wśród wszystkich ludzi, jakich poznałam,
00:27:26 nie spotkałam dotąd oblicza, które przenoszą nad inne.
00:27:33 Koteczku, kłamiesz.
00:27:45 Katarzyna! Katarzyna! Bianka!
00:27:51 Co? Na mych oczach?
00:27:53 Bianko, wejdź tam, proszę.
00:27:57 Czemu ją krzywdzisz, gdy cię nie skrzywdziła?
00:28:00 Czy rozgniewała cię kiedyś złym słowem?
00:28:03 Tak, teraz widzę, że jest twym skarbem, więc musi mieć męża.
00:28:09 A mnie przyjdzie na jej weselu boso tańczyć.
00:28:25 Kasiu! Córko moja! Błagam cię!
00:28:27 Nie, nie mów do mnie. Siądę gdzieś, zapłaczę,
00:28:33 Kasiu! Kasiu!
00:28:41 Signior Baptista.
00:28:43 Dobrego poranka życzę, sąsiedzie Baptisto.
00:28:46 Sąsiedzie, obiecałem wyszukać jak najstaranniej
00:28:52 biegłego w poezji i innych księgach.
00:28:58 Sąsiedzie, przekazuję ci w darze
00:29:01 który długo studiował w Rheims
00:29:04 i innych uniwersytetach, gdzie zgłębiał swą wiedzę;
00:29:08 biegły w łacinie...
00:29:19 i grece... i innych językach.
00:29:23 Na imię ma Cambio. Proszę, przyjmij jego usługi.
00:29:27 Dzięki po tysiąckroć, signior Gremio.
00:29:29 Witaj mi.
00:29:31 Czy nie będzie nadmierną zuchwałością zapytać cię o przyczyny twego pojawienia się tutaj?
00:29:35 Wybacz mi, panie. To ja okazuję
00:29:41 A chcę się starać o rękę twej córki,
00:29:46 - Signior...
00:29:51 Zowią go Licio, jest rodem z Mantui.
00:29:54 Zwą mnie Lucentio, i nieco książek greckich i łacińskich...
00:30:05 - Dość!
00:30:14 Wybacz, czy masz córkę,
00:30:22 Mam córkę, panie, zwaną Katarzyną.
00:30:26 Powiedz mi zatem, jaki posag wezmę z twą córką, jeśli miłość jej pozyskam?
00:30:31 Zbyt obcesowy jesteś, mów uprzejmiej.
00:30:36 Skąd jesteś, panie?
00:30:39 Jak mam cię nazywać?
00:30:42 Signior Baptisto, moje pilne sprawy
00:30:48 Panie mój, jestem szlachcicem z Werony,
00:30:51 rozumie, cnocie, uroczej skromności,
00:30:56 Stąd tak zuchwale i bez zaproszenia
00:31:00 by me oczy mogły zaświadczyć o tym, co słyszałem.
00:31:04 Jestem Petruchio - ojciec mój, Antonio,
00:31:12 Więc powiedz... jeśli miłość twojej córki
00:31:23 Po mojej śmierci...
00:31:27 połowę mych włości.
00:31:31 A w dniu ślubu...
00:31:36 koron dwadzieścia tysięcy.
00:31:39 Proszę, Petruchio, abyś dał nam także
00:31:44 Ja równe dla niej przeznaczę wdowieństwo, jeśli mnie przeżyje.
00:31:52 wszystko, co posiadam. Tak w ruchomościach, jak w nieruchomościach.
00:32:02 Syn signior Antonia.
00:32:06 - Licio... Weź lutnię, a ty książki.
00:32:10 Idźcie teraz i zapoznajcie się z uczennicami.
00:32:14 Hej tam!
00:32:16 Mój chłopcze, zaprowadź tych panów do moich córek,
00:32:20 i powiedz, że będą je uczyć.
00:32:36 - Zatem...
00:32:41 Spiszmy więc teraz szczegółowy kontrakt,
00:32:45 Tak, lecz wpierw trzeba osiągnąć cel główny.
00:32:49 Zyskać jej miłość...
00:32:51 ...to jest najważniejsze.
00:32:59 Jest to błahostka; gdyż, uwierz mi, ojcze,
00:33:09 że jest mój upór większy niż jej pycha.
00:33:12 Gdy dwa płomienie wściekłe się spotkają,
00:33:15 najpierw spłonie źródło ich wściekłości.
00:33:18 A choć wiatr mały żywi mały płomień,
00:33:24 Musi ustąpić przed moją wichurą.
00:33:31 Wstrętny instrument! Chcesz mnie na tym uczyć!
00:33:35 Rzępoła!
00:33:40 Życzę ci szczęścia... lecz uprzedzam,
00:33:43 że musisz ciężką wytrzymać przeprawę.
00:33:48 Signior Baptisto! Panie! Panie!
00:33:55 Ach, przyjacielu! Czemu tak pobladłeś?
00:33:58 Jeśli pobladłem, to tylko ze strachu.
00:34:00 Czy moja córka będzie pięknie grała?
00:34:03 Raczej waleczność mi swą okazała.
00:34:05 Żelaza na nią trzeba, a nie lutni.
00:34:11 O, na świat cały, to dzielna dzieweczka!
00:34:21 Cóż, więc pójdź ze mną - nie zrażaj się prędko,
00:34:24 i zacznij uczyć moją młodszą córkę.
00:34:57 Jeśli wrzask wzniesie, cóż, powiem jej szczerze,
00:35:02 że wyśpiewuje słodko niby słowik.
00:35:06 Jeśli się zmarszczy,
00:35:09 powiem, że jest gładka
00:35:16 Gdy oniemieje i nie zechce mówić,
00:35:18 zacznę wychwalać jej płynną wymowę
00:35:25 Gdy każe odejść, podziękuję wdzięcznie
00:35:33 Jeśli odmówi ślubu...
00:35:37 odmówi ślubu,
00:35:39 poproszę o termin mych zapowiedzi i...
00:35:44 o dzień wesela.
00:36:08 Dzień dobry, Kasiu.
00:36:23 Tak cię zwą, jak słyszę.
00:36:26 Dobrze słyszałeś, jednak słuch cię zawiódł,
00:36:30 kto do mnie mówi, zwie mnie Katarzyną.
00:36:34 Klnę się, że kłamiesz. Bo ciebie zwą Kasią,
00:36:41 lub najpiękniejszą w chrześcijańskim świecie,
00:36:44 Kasią kochasią moją najzgrabniejszą.
00:36:47 Bo wszystkie Kasie to zgrabne kochasie,
00:36:50 o Kasiu miła, ma wielka pociecho -
00:36:52 że wysłuchując ciągle w każdym mieście
00:36:58 o łagodności twej i licznych cnotach,
00:37:02 choć znacznie więcej ich w rzeczywistości,
00:37:05 zechciałem szczerze pojąć cię za żonę.
00:37:11 Zechciałeś?
00:37:14 Świetnie!
00:37:16 Więc zechcesz iść precz stąd.
00:37:19 Ruszysz, czy pchnąć cię mam, ty popychadło?
00:37:21 Co? Jakie popychadło?
00:37:24 Na przykład stołek. Jak ten!
00:37:28 Cóż, osioł dźwiga tak, więc i ty także.
00:37:31 Kobieta dźwiga tak, więc i ty także.
00:37:33 Mnie masz na myśli? Ja głupca nie dźwignę.
00:37:36 Ach, dobra Kasiu! Nie będę zbyt cisnął,
00:37:39 wiedząc, jak młoda jesteś i jak lekka.
00:37:42 Zbyt lekka, by mnie chwycił ciężki prostak
00:37:44 Ojcze! Ten człowiek...
00:37:59 Vincentio, mój ojciec, ma trzy potężne okręty kupieckie,
00:38:02 prócz dwóch pomniejszych i dwunastu galer.
00:38:07 Dwunastu?
00:38:16 - Hic ibat Simois hic est Sigeia tellus...
00:38:21 Grajku, uważaj; stajesz się zuchwały.
00:38:24 Czy zapomniałeś już, jak cię przyjęła
00:38:28 Nauczycielu kłótliwy, ja przecież
00:38:32 Zuchwały ośle! Idź na przechadzkę i pozostaw mnie tu.
00:38:36 - Nastrój swój instrument.
00:38:39 Pluń w otwór, zanim nastroisz znowu.
00:38:41 Pomyśl o tym i pilnuj swego nosa.
00:38:44 Czy przerwiesz wykład, kiedy już nastroję?
00:38:46 To nigdy nie nastąpi.
00:38:50 /Hic ibat Simois
00:39:28 Dzień dobry Kasiu, dobra Kasiu.
00:39:31 Pragnę to sprawdzić.
00:39:40 Daj pokój, oso. Po cóż tyle złości?
00:39:43 Gdy jestem osą, strzeż się mego żądła.
00:39:46 Wyrwanie żądła, to będzie lekarstwo.
00:39:49 Tak, gdyby głupiec umiał je odnaleźć.
00:39:52 Każdy wie przecież, że osa ma żądło w ogonie.
00:39:55 - W języku.
00:39:57 W twoim, gdy paplesz o ogonach. Żegnaj.
00:40:14 Co, mam językiem pod twoim ogonem zostać?
00:40:17 Och!
00:40:22 Przysięgam, że jeśli rzecz tę powtórzysz, zdzielę cię kułakiem.
00:40:24 Więc nie szlachcicem będziesz, a prostakiem.
00:41:08 Wierz mi, moja Kasiu, że jestem mężem, jakiego ci trzeba...
00:41:11 - Ty łotrze!
00:41:14 tę piękność, która mnie do ciebie wabi,
00:41:17 - Giń łajdaku!
00:42:12 Nie będziesz żoną innego, lecz moją.
00:42:15 Bo urodziłem się, by cię poskromić
00:42:18 i zmienić dziką Kasię w Kasię słodką.
00:42:30 Zostaniesz, Kasiu, oswojoną kotką.
00:42:41 Nie!
00:42:56 Nie umiesz marszczyć się, patrzeć z ukosa,
00:42:59 przygryzać wargi, jak te złe dziewczęta.
00:43:04 I nie radują cię złośliwe słowa,
00:43:06 lecz zalotników przyjmujesz łagodnie,
00:43:10 mówiąc uprzejmie, przyjemnie i cicho.
00:43:13 Więc czy chcesz, czy nie chcesz, musisz wyjść za mnie.
00:43:23 Raczej umrę!
00:43:26 - Katarzyno!
00:43:30 Katarzyno!
00:43:36 Signior Baptista! Signior Baptista! Katarzyna!
00:43:50 Katarzyno! Córko!
00:43:53 Córką mnie nazywasz?
00:43:56 Mogę zaręczyć, że okazałeś mi czułość ojcowską,
00:44:00 pragnąc mnie wydać za półobłąkańca,
00:44:05 który rozstrzygnąć chce sprawy przekleństwem.
00:44:13 Signior Petruchio,
00:44:16 jak poszło z mą córką?
00:44:19 Jak? Dobrze, panie. A jakże być mogło?
00:44:44 Nie dam się tak podejść.
00:44:46 Zaraz zacznę kląć cię. Daj mi odejść.
00:44:51 Mówią, że jesteś szorstka, zła, posępna,
00:44:54 a ja znajduję, że to wszystko kłamstwa,
00:44:57 gdyż jesteś miła, uprzejma, wytworna,
00:45:01 słodka jak wiosną kwiat, choć małomówna.
00:45:07 Gdzie się uczyłeś tak pięknej wymowy?
00:45:09 Odziedziczyłem tę zdolność po matce.
00:45:13 O, zdolna matko niezdolnego syna!
00:45:15 Niezdolny jestem?
00:45:18 Niech cię to zagrzewa.
00:45:20 Chcę, słodka Kasiu, zagrzać się w twym łóżku.
00:45:25 Czy chcesz, czy nie chcesz, musisz wyjść za mnie.
00:45:40 Czemu świat twierdzi, że Kasia kuleje?
00:45:43 Świecie oszczerczy! Kasia jest prościutka
00:45:48 i smukła niby gałązka leszczyny,
00:46:53 -Signior Baptisto...
00:46:56 Kres położę złości.
00:46:58 Nagrodę zyska tutaj czyn jedynie.
00:47:01 Niech ten z was obu, który mojej córce
00:47:04 otrzyma miłość Bianki.
00:47:07 Ci....
00:47:11 Oto twój ojciec. Nie będziesz zaprzeczać,
00:47:35 Czyście słyszeli o tak nagłym ślubie?
00:47:43 Teraz, Baptisto, o twej młodszej córce.
00:47:48 Ja...
00:47:50 Ofiarowujesz najwięcej, wyznaję,
00:47:54 /jeśli jego ojciec podpisze umowę
00:47:57 /jeśli zmusi ojca do podpisania
00:47:59 I jeśli ojciec twój ją zabezpieczy,
00:48:17 Signior Petruchio.
00:48:19 Ojcze,
00:48:22 wysłuchaj mnie - ty i świat cały.
00:48:28 Nie ma w niej bowiem wcale zuchwałości,
00:48:30 Nie wybuchowa, lecz umiarkowana.
00:48:33 By rzecz zakończyć - zgadzamy się z sobą
00:48:36 tak, że w niedzielę niech będzie wesele.
00:48:41 Prędzej zobaczę, jak wisisz w niedzielę.
00:48:57 Rzekliśmy zgodnie, stojąc tutaj sami,
00:49:05 Ze wszystkich stworzeń najgorszy jest mężczyzna.
00:49:08 Mówię wam, nie da się niemal uwierzyć, jak mnie bardzo kocha.
00:49:11 Prędzej zobaczę, jak wisisz w niedzielę.
00:49:15 O słodka Katarzyna. O miła Kasia!.
00:49:20 Zawisła mi na szyi, pocałunki
00:49:25 Tak w mgnieniu oka zdobyła mą miłość.
00:49:30 O, nowicjusze z was! Wie to świat cały,
00:49:35 wymoczek nawet potrafi poskromić złośnicę, choćby największą.
00:49:54 Ze wszystkich stworzeń najgorszy jest mężczyzna.
00:49:58 Petruchio!
00:50:13 Ojcze mój i przyjaciele, żegnajcie.
00:50:17 Odjechać muszę do Wenecji,
00:50:21 Będą obrączki, stroje i wesele.
00:50:26 Kasiu... pocałuj mnie,
00:50:29 nasz ślub w niedzielę.
00:51:24 /Ring-a-ding ring-a-ding
00:51:26 /Hark to the steeple ringing
00:51:28 /Ring-a-ding ring-a-ding
00:51:31 /Ding-dong bell
00:51:46 Signior Baptisto!
00:52:07 Katarzyno?
00:52:14 Córko?
00:52:18 Dziecko!
00:52:25 Katarzyno!
00:52:49 Katarzyno!
00:52:52 Proszę!
00:52:56 Dziecko!
00:52:59 Córko!
00:56:10 Petruchio przybywa.
00:56:21 I cóż powiedzą?
00:56:24 Jakże będą drwili, kiedy młodego pana nie zobaczą
00:56:27 przed księdzem, który czeka, by wypełnić
00:56:31 Co chce Lucentio rzec o naszej hańbie?
00:56:35 Niczyjej hańbie, tylko mojej.
00:56:37 Niech świat wytyka biedną Katarzynę...
00:56:40 /Spójrz, oto żona dzikiego Petruchia,
00:56:52 Petruchio przybywa! Petruchio przybywa!
00:56:57 Petruchio przybywa! Petruchio przybywa!
00:57:05 W starym kapeluszu i w starym kaftanie,
00:57:08 w starych, po trzykroć nicowanych portkach.
00:57:11 Ma stare, zżarte przez mole siodło
00:58:28 Jak się masz, ojcze?
00:58:30 Piękny dzień, panowie.
00:58:33 Panowie, jak widzę, są nachmurzeni.
00:58:36 Całe dostojne towarzystwo, jakby
00:58:40 kometę albo inny znak złowróżbny?
00:58:44 Tak źle odziany. Wstydź się, zrzuć te szaty,
00:58:49 Chyba nie chcesz tak z nią pójść do ślubu?
00:58:51 Słusznie, tak właśnie.
00:58:54 Ze mną ślub bierze, nie z mymi szatami.
00:58:58 Lecz głupiec ze mnie! Paplę tutaj z wami
00:59:01 a pannie młodej nie rzekłem dzień dobry
00:59:06 warg moich na jej tak świeżym tytule!
01:00:52 Nie, na rany boskie!
01:01:39 Petruchio.
01:01:43 Petruchio!
01:01:49 Petruchio,
01:01:51 Czy bierzesz Katarzynę
01:01:59 Ja...
01:02:21 Petruchio,
01:02:23 Czy bierzesz Katarzynę
01:02:33 Obrączka.
01:02:37 Obrączka.
01:02:40 Obrączka...
01:02:43 Obrączka...
01:02:59 Czy bierzesz Katarzynę
01:03:03 Chcę się ożenić!
01:03:14 Katarzyno...
01:03:20 Katarzyno,
01:03:21 Czy bierzesz Petruchia
01:03:49 Niii...
01:04:10 Nie!
01:04:11 Ojcze...
01:05:12 Zaczynajmy, dobrzy ludzie.
01:05:16 Proszę.
01:05:18 Dzięki za trud wasz, szlachetni panowie i przyjaciele.
01:05:21 Pojmuję, że chcecie zasiąść do stołu ze mną dziś
01:05:23 i macie przygotowaną już ucztę weselną.
01:05:26 Niestety, muszę odjechać pośpiesznie,
01:05:33 Jak to, więc chcesz odjechać tej nocy?
01:05:36 Muszę odjechać za dnia, nim noc przyjdzie.
01:05:38 Niech cię to nie dziwi, znając mą sprawę
01:05:42 Godni panowie, dziękuję wam wszystkim,
01:05:44 gdy oddawałem całą mą istotę
01:05:50 Ucztujcie z ojcem, wychylcie me zdrowie,
01:05:55 - Chcemy cię prosić, byś ruszył po uczcie.
01:05:58 - Bardzo proszę o to.
01:06:00 Bardzo proszę o to.
01:06:05 To mnie raduje.
01:06:08 A więc pozostaniesz?
01:06:11 Nie, lecz raduje mnie, że o to prosisz.
01:06:16 - Grumio, konia!
01:06:20 Nie, to nie! Rób co chcesz, a ja dzisiaj nie odjadę.
01:06:23 Dzisiaj ni jutro, pojadę, gdy zechcę.
01:06:26 Drzwi są otwarte, trafisz do nich, panie.
01:06:31 A ja odjadę, jak rzekłam, gdy zechcę.
01:06:34 - Daj spokój, córko. Nie złość się już, proszę.
01:06:38 Daj spokój, ojcze. Zostanie, gdy zechce.
01:06:43 Panowie, proszę na ucztę weselną.
01:06:47 Widzę, że można ogłupić niewiastę,
01:06:54 Pójdą tam, Kasiu, zgodnie z twym rozkazem.
01:06:59 siądźcie do uczty, bawcie się, szalejcie,
01:07:03 Bądźcie radośni i rozochoceni,
01:07:06 Lecz moja miła Kasia wraz ze mną musi stąd wyruszyć.
01:07:11 Nie odymajcie się, nie tupcie nogą,
01:07:15 Pragnę być panem tego, co jest moje.
01:07:18 jest domem moim, sprzętami i polem,
01:07:23 mym koniem, wołem, osłem, mym czymkolwiek.
01:07:27 Tu oto stoi, a kto się odważy tknąć ją,
01:07:30 na tego skieruję natarcie,
01:07:34 Za broń chwyć, Grumio, złodzieje dokoła!
01:07:38 Jeśli mężczyzną jesteś, ratuj panią!
01:07:41 Nie trwóż się, słodka Kasiu, nie tkną ciebie,
01:07:43 będę twą tarczą przeciwko milionom!
01:07:48 Ojcze! Ojcze!
01:07:50 - Petruchio...
01:07:52 Och, idźcie się powiesić!
01:07:55 Ty plugawa, obmierzła świnio!
01:08:00 Niech cię zaraza weźmie!
01:08:05 W drogę. Wio, wio, wio.
01:08:09 Śmiech by mnie zabił, gdyby stąd nie poszli.
01:08:13 Wśród wszystkich związków ten jest najszaleńszy.
01:08:18 - Co o swej siostrze mogłabyś rzec, pani?
01:08:23 Nie zakochany, ale za-Kasiany.
01:08:30 Dalej, Kasiu, dalej.
01:08:37 - Jesteś szalony!- Jedź za mną, jeśli sił ci starczy.
01:08:52 Ruszaj, Kasiu!
01:09:10 ...wydana za półobłąkańca, szalonego zbója...
01:09:16 Hej, panie!
01:10:12 - Wio!
01:10:40 Panie!
01:10:42 Gdzie ci nicponie? Co? Przy drzwiach nikogo,
01:10:58 Grzegorz? Filip?
01:11:01 Nataniel? Curtis?
01:11:06 Złoto.
01:11:14 Jeszcze. Jeszcze.
01:11:33 /Gdzie jest to życie, gdzie to życie,
01:12:03 /Gdzie jest to życie, które wiodłem dotąd?
01:12:07 /Cud, cud, cud.
01:12:18 /Cud.
01:12:34 Kasieńko ma, witam cię! Siadaj!
01:12:48 Nieokrzesani, tępogłowi słudzy!
01:12:50 Żadnej usługi? Powinności? Pracy?
01:12:53 Tępy parobku! Skurwysyńska szkapo,
01:12:57 gdzie jest ten głupi łotr, wysłany przodem,
01:12:59 by przygotować wszystko dla mej pani?
01:13:02 Nie był gotowy kaftan Nataniela,
01:13:05 w butach Grzegorza zabrakło dziurek, panie
01:13:08 Filip sztyletu nie mógł wyrwać z pochwy.
01:13:13 Lecz, tak czy owak, wszyscy tutaj stoją.
01:13:18 Idźcie, nicponie, przynieście wieczerzę.
01:13:22 Idźcie, nicponie!
01:13:25 Idźcie!
01:13:45 Dawajcie jedzenie!
01:13:49 Jedzenie!
01:13:53 Daj mi kurczaka!
01:13:54 Jedzenie!
01:13:59 Jedzenie!
01:14:02 Jedzenie, jedzenie, jedzenie!
01:14:11 Jedzenie!
01:14:23 Gdzie są te łotry?
01:14:28 Wszystko gotowe.
01:15:09 No, Kasiu, bądź wesoła.
01:15:32 Wesel się, Kasiu.
01:15:37 Wodę podać! Cóż to? Wody!
01:15:41 Wody!
01:15:43 Czy mogę dostać wody?
01:15:46 - Wody.
01:15:54 Wstrzymaj się, panie, błagam! Nie chciał tego.
01:15:56 Skurwysyn, łeb zakuty, kłapouchy!
01:16:09 Pójdź, Kasiu, siadaj.
01:16:14 Czy chcesz odmówić modlitwę dziękczynną,
01:16:33 - Amen.
01:16:35 Amen.
01:16:49 Amen.
01:16:59 - Amen.
01:17:06 Co to? Kurczak?
01:17:09 Tak.
01:17:10 - Kto wniósł?
01:17:15 Ja? Ja?
01:17:19 Jest przypalony, tak jak cała reszta.
01:17:22 Co to za psy z nich!
01:17:24 Jak śmiałeś, łotrze, przynieść to z kredensu
01:17:27 i tak mi podać rzecz, której nie znoszę?
01:17:29 Zabierz te kubki, półmiski, to wszystko
01:17:35 Błagam cię, mężu,
01:17:37 pohamuj wzburzenie.
01:17:40 To mięso było dobre
01:17:43 mogłeś... zjeść.. je.
01:17:48 Mówię ci, Kasiu, że było wyschnięte
01:17:53 gdyż gniew pobudza, rodząc choleryczność.
01:17:56 I lepszy będzie post dla nas obojga,
01:18:03 Więc bądź cierpliwa - jutro to naprawią,
01:18:08 Pójdź, zaprowadzę cię na ślubne łoże.
01:18:13 Grumio!
01:18:18 /Gdzie jest to życie, które wiodłem dotąd?
01:18:22 /Cud, cud.
01:18:25 /Cud, cud, cud.
01:20:26 Nie!
01:21:06 Głupcy! Jak to łoże jest posłane?
01:21:08 Tu poduszka, tam znów podgłówek,
01:21:15 Jak z tym zamieszaniu pan młody
01:21:21 Grzegorz! Curtis! Filip! Nataniel! Grumio!
01:21:27 Musicie znacznie lepiej ją traktować!
01:21:38 Tak się zabija małżonkę dobrocią.
01:23:04 Niżej.
01:23:06 Niżej.
01:23:16 Niżej.
01:23:35 Dzień dobry, Kasiu.
01:23:49 Co, moja Kasiu? Spocona? Zgnębiona?
01:23:56 Jakże się czujesz, moja Kasiu?
01:24:01 Jestem chora.
01:24:18 To dobrze pasuje.
01:24:23 Nie, nie.
01:24:34 O panie, panie!
01:24:37 Jestem tak znużony.
01:24:39 Alem w końcu wyśledził człowieka, który się nada do roli twego ojca.
01:24:43 Dostrzegłem starca, gdy schodził ze wzgórza.
01:24:48 Tranio idzie za nim, podchodzi do niego.
01:24:54 - Bóg z tobą, panie!
01:24:57 -Czy wolno spytać, skąd jesteś?
01:25:01 Mantui?
01:25:03 Z Mantui? Niechaj cię Bóg strzeże!
01:25:08 Mym życiem, panie? Jak to? Cóż to znaczy?
01:25:12 Ludzi z Mantui czeka śmierć, gdy wejdą do Padwy.
01:25:16 Czyżbyś nie wiedział, dlaczego?
01:25:20 Wasze okręty zajęła Wenecja, a książę -
01:25:25 kazał otwarcie obwieścić ów wyrok.
01:25:28 Biada mi, panie, co możesz mi doradzić?
01:25:31 Pragnę coś dla ciebie zrobić. Dam ci radę.
01:25:34 By wyratować twe życie z opałów,
01:25:40 Nie sądź, że los cię najgorszy spotyka,
01:25:48 Cieszy mnie twoja zwięzłość i otwartość.
01:25:50 To szczera prawda, że twój syn Lucentio
01:25:56 Więc, jeśli nie chcesz niczego już dodać
01:25:59 do swych ojcowskich postanowień,
01:26:05 związek zawrzemy...
01:26:10 w domu twego syna, gdyż ściany także
01:26:17 Zatem jest gotowy, by poślubić Biankę.
01:26:19 Signior Baptisto.
01:26:21 Układ zawarty, ceremonia wyznaczona
01:26:26 Będą mieszkańcy Padwy,
01:27:39 Pani... jak zdrowie.
01:27:42 Jak najgorzej.
01:28:00 Na duchu się podnieś. Uśmiechnij się do mnie.
01:28:04 Twój ojciec prosi nas na Bianki wesele.
01:28:07 Zatem udamy się w podróż, pięknie odziani.
01:28:16 Krawiec już czeka, by cię w przepyszne skarby przyoblekać.
01:28:35 Podejdź, mój krawcze, zobaczmy ozdoby
01:28:40 Co tam przyniosłeś?
01:28:44 - Oto...
01:28:47 -Co? Chyba miska była twym modelem!
01:28:52 To aksamitny garnek! Brzydka i wstrętna.
01:28:55 -Wstrętna?
01:28:56 I brudna.
01:28:58 To małż lub łupina,
01:29:02 Precz z nią! I przynieś jakąś większą dla niej.
01:29:05 Ja nie chcę większej, ta właśnie jest modna,
01:29:16 Będziesz ją nosić, gdy wyszlachetniejesz, nie wcześniej.
01:29:21 A dlaczego to, panie?
01:29:23 Wolno mi chyba coś powiedzieć, panie,
01:29:27 Nie jestem już dzieckiem lub niemowlęciem.
01:29:30 Me szczere słowa znosili lepsi niż ty.
01:29:34 Jeśli nie możesz, to zatkaj uszy,
01:29:37 gdyż mój język musi cały gniew serca mego wypowiedzieć.
01:29:39 Jeśli go zdławię, to serce mi pęknie.
01:29:42 Kocham cię za to, że jej tak nie lubisz.
01:29:44 Lubię ją, czy mnie kochasz - czy też nie.
01:30:01 Suknia? Tak, podejdź, krawcze, obejrzymy.
01:30:18 Zlituj się, Boże! Czy to maskarada?
01:30:21 Cóż to jest? Rękaw? To lufa armatnia.
01:30:26 Co? O, do diabła, jak to nazwiesz, krawcze?
01:30:28 Kazałeś robić pięknie i dokładnie,
01:30:32 O zuchwałości potworna! Łżesz, nitko, naparstku!
01:30:36 Łokciu, trzy-ćwiartko,
01:30:39 połówko, ćwiarteczko, dwucalku!
01:30:43 Precz, szmato, resztko, strzępie,
01:30:46 bo ci taką przymiarkę łokciem twoim tutaj zrobię,
01:30:49 że póki żyjesz, nie będziesz już paplał!
01:31:11 Pójdź, Kasiu. Ojca twego odwiedzimy
01:31:15 w tych nie najlepszych, choć poczciwych szatach.
01:31:18 Sakiewka pełna, chociaż strój nasz skromny.
01:31:24 i tak jak słońce przez chmury przebija,
01:31:27 tak błyszczy honor pod najlichszą szatą.
01:31:30 Czy sójka lepsza będzie niż skowronek,
01:31:34 Albo, czy żmija lepsza jest niż węgorz,
01:31:39 Nie, dobra Kasiu, tyś także nie gorsza
01:31:45 Jeśli poniża cię to, zwal rzecz na mnie.
01:31:50 Grumio!
01:31:52 Powiedz, że zapłacisz krawca.
01:32:06 A teraz... baw się.
01:33:41 A teraz, kochanie,
01:33:44 do domu ojca twego powrócimy,
01:33:50 gdzie płaszcz jedwabny, czapka, pierścień złoty,
01:33:57 szarfy, wachlarze i upięta szata,
01:34:01 - Kiedy wyruszamy?
01:34:06 - Która godzina?
01:34:10 - Jeszcze noc.
01:34:13 Co najwyżej druga.
01:34:15 Musi być siódma lub koni z domu nie ruszę.
01:34:19 Cokolwiek powiem, uczynię, pomyślę,
01:34:26 Nie...
01:34:27 dajże spokój, nie jadę dzisiaj,
01:34:30 będzie ta godzina, którą mieć zechcę.
01:34:33 Jest... siódma.
01:35:18 Na miłość boską, naprzód w odwiedziny do ojca.
01:35:23 Boże, jak jasno lśni księżyc!
01:35:29 Mówię, że to księżyc tak jasno przyświeca.
01:35:33 Wiem, że to jest księżyc.
01:35:37 Kłamiesz, to słońce jest, błogosławione.
01:35:40 Błogosław Boże mu, gdyż jest to słońce.
01:35:44 Lecz nim nie będzie, jeśli ty nie zechcesz,
01:35:49 Tym będzie, czym ty zechcesz go nazywać.
01:35:59 Naprzód, naprzód!
01:36:06 Lecz zamilknijmy. A któż to się zbliża.
01:36:11 Witaj, szlachetna damo. Dokąd dążysz?
01:36:17 Powiedz mi, słodka Kasiu, ale szczerze,
01:36:22 Jakże biel z rumieńcem walczą na jej licach!
01:36:26 Które dwie gwiazdy tak zdobią niebiosa
01:36:29 jak dwoje oczu to lico niebiańskie?
01:36:36 Piękna... dzieweczko,
01:36:39 witaj nam raz jeszcze.
01:36:45 Kasiu, uściskaj ją, jest taka piękna.
01:36:58 Młoda dziewico,
01:37:00 piękna, świeża, słodka,
01:37:03 czemuś samotna? Gdzie twoje mieszkanie?
01:37:07 Radość rodzicom sprawia takie dziecko.
01:37:11 A najszczęśliwszy ten, któremu gwiazdy
01:37:20 Co? Jak to, Kasiu? Czyś ty oszalała?
01:37:22 To jest mężczyzna stary, pomarszczony,
01:37:25 a nie dzieweczka, jak to chcesz nam wmówić.
01:37:26 Sędziwy ojcze, wybacz błąd mych oczu,
01:37:30 które tak bardzo oślepiło... słońce,
01:37:34 że na co spojrzę, zdaje się młode.
01:37:38 Dostrzegam teraz twą czcigodną starość.
01:37:41 Wybacz mi, proszę, szaleńczą omyłkę.
01:37:46 Uczyń tak, dobry starcze, i chciej wyznać,
01:37:49 Jeśli tą samą drogą, którą my idziemy,
01:37:53 Mój piękny panie i wesoła pani,
01:37:56 która zdumiałaś mnie swym powitaniem,
01:37:59 Zwą mnie Vincentio,
01:38:02 zamieszkuję w Pizie.
01:38:06 Piza jest znana ze swych szacownych mieszkańców.
01:38:09 Zmierzam do Padwy, aby tam odwiedzić
01:38:14 Studiuje na uniwersytecie,
01:38:20 - Panie.
01:38:22 Ciii.
01:38:24 Cicho i prędko, panie.
01:38:26 Właśnie ksiądz zaślubia Hortensja
01:38:30 i, gdy kościół pusty, da ci ślub
01:38:45 Pofruniemy, Biondello.
01:39:00 Powiedz mi, uprzejmy panie,
01:39:03 Tak, lecz jest teraz zajęty dyskutowaniem o posagu.
01:39:08 Zapukaj głośniej.
01:39:15 Któż to tak puka, jakby chciał drzwi wywalić?
01:39:21 Czy signior Lucentio jest w domu, panie?
01:39:24 W domu, ale nie chce z nikim mówić.
01:39:28 Proszę cię, powiedz signior Lucentio,
01:39:31 chcąc z nim mówić.
01:39:36 Kłamiesz.
01:39:39 Jego ojciec jest tutaj
01:39:43 - Ty? Jego ojcem?
01:39:47 tak twierdzi jego matka,
01:39:50 Jak to, mój panie?!
01:39:52 Przecież to czyste łotrostwo,
01:39:56 Pochwyćcie tego łotra.
01:39:58 Zapewne chciał oszukać kogoś
01:40:03 Biondello. Biondello!
01:40:05 Pomocy!
01:40:09 Podejdź no, szubieniczniku.
01:40:11 Mój stary pan, Vincentio.
01:40:14 Podejdź, nicponiu.
01:40:16 Co? Już mnie zapomniałeś?
01:40:19 Zapomniałem ciebie? Nie, panie.
01:40:21 Nie mogłem cię zapomnieć, bo nie widziałem cię dotąd nigdy w życiu.
01:40:25 Co, ty przesławny łotrze? Nigdy nie widziałeś ojca swego pana?
01:40:30 Pomocy! Synu!
01:40:32 Panie, kim jesteś, że chcesz bić mą służbę?
01:40:35 Kim jestem, panie? Raczej kim ty jesteś?
01:40:40 O nieśmiertelni bogowie! O piękny łotrze!
01:40:44 Jedwabny kaftan! Aksamitne portki!
01:40:50 ... O, jestem zgubiony. O...
01:40:54 O, jestem zgubiony.
01:40:56 Jestem zgubiony! Mój syn i sługa
01:41:02 Co, czy to obłąkany?
01:41:04 Dlaczego miałoby cię obchodzić,
01:41:10 Stać mnie na to dzięki memu dobremu ojcu.
01:41:13 Twemu ojcu?
01:41:15 Jego ojciec zajmuje się szyciem żagli w Bergamo.
01:41:19 Mylisz się, panie. Mylisz się, panie.
01:41:23 Imię! Jak gdybym nie znał jego imienia!
01:41:26 Wychowywałem go, odkąd ukończył
01:41:32 Tranio?
01:41:38 Precz, precz, szalony ośle!
01:41:41 Na imię ma Lucentio i jest moim jedynym synem i dziedzicem moich włości.
01:41:49 Lucent...
01:41:52 Łotrze. O, łotrze!
01:41:56 Łotrze! Łotrze!
01:41:58 Mój służący zamordował mego syna!
01:42:00 Chwytajcie go!
01:42:03 O, mój syn, mój syn!
01:42:05 Powiedz mi, łotrze, gdzie mój syn Lucentio?
01:42:08 Przywołajcie strażnika miejskiego.
01:42:19 Zaprzyj się go, wyprzyj się go, inaczej jesteśmy zgubieni.
01:42:25 Jak śmiesz mnie więzić!
01:42:27 Zobaczycie, złożę protest do księcia.
01:42:34 Wybacz, najdroższy ojcze.
01:42:39 Mój najdroższy syn żyje.
01:42:48 Wybacz mi, ojcze.
01:43:31 Poprowadź mnie, mężu, do domu ojca mego.
01:43:34 Najpierw pocałuj mnie, Kasiu, a później pójdziemy.
01:43:37 Co, na środku ulicy?
01:43:40 Czyżbyś się mnie wstydziła?
01:43:42 Nie, panie, Bóg uchowaj,
01:43:45 ale wstydzę się... pocałować.
01:43:49 - Cóż, idziemy do domu.
01:43:54 Proszę cię, miły, zostańmy teraz.
01:44:55 Grumio, wina.
01:46:52 Nic tylko siedzieć i siedzieć, jeść i jeść!
01:46:55 Padwa tak miła jest, synu Petruchio.
01:46:59 Wszystko, co z Padwy, jest dla mnie najmilsze.
01:47:03 Życzę nam obu, by to było prawdą.
01:47:05 O, nasz Hortensio lęka się swej wdowy.
01:47:09 - Jeśli ci powiem, że się lękam, nie wierz.
01:47:14 Twój mąż, który jest złośnicy cieniem,
01:47:20 Wiesz już, co miałam na myśli.
01:47:24 - Myśl to bezmyślna.
01:47:28 - Na nią, Kasiu!
01:47:31 - Sto koron stawiam! Kasia ją obali!
01:47:45 Za waszym pozwoleniem, moi panowie,
01:47:51 Bianka.
01:48:14 Z serdecznym smutkiem, mój synu Petruchio,
01:48:20 A ja zaprzeczam. Więc by się upewnić,
01:48:24 a która będzie najbardziej posłuszna,
01:48:29 którego stawkę zaraz ustalimy.
01:48:32 Zgadzam się.
01:48:34 - Jaka stawka?
01:48:36 Dwieście koron?
01:48:38 Dwieście koron stawiam na sokoła lub psa.
01:48:45 Niech tak będzie. Cztery tysiące koron.
01:48:53 Zgoda.
01:48:58 Dobrze! Zakład stoi.
01:49:06 - Kto ma rozpocząć?
01:49:11 Biondello, poproś panią, by tu przyszła.
01:49:18 Synu, stawiamy wspólnie. Bianka przyjdzie.
01:49:21 Nie chcę się dzielić.
01:49:33 Jakie nowiny? Z czym przychodzisz?
01:49:35 Panie, pani zajęta jest i przyjść nie może.
01:49:46 Ha! Więc jest zajęta i przyjść nie może?
01:49:50 Bardzo uprzejma.
01:49:52 Błagaj Boga, panie, by twoja
01:49:55 Mam nadzieję, że lepszą.
01:50:00 Chłopcze.
01:50:02 Chłopcze.
01:50:04 Biondello, idź, poproś mą żonę
01:50:10 Oho! Poproś żonę!
01:50:13 Obawiam się panie, że choćbyś błagał,
01:50:32 - No, gdzie moja żona?
01:50:36 Prosi ciebie, abyś przyszedł do niej.
01:50:44 Coraz to gorzej! Nie przyjdzie! To straszne!
01:50:48 Nie do zniesienia, w głowie się nie mieści!
01:50:52 Grumio, mój chłopcze, idź do swojej pani
01:50:55 I powiedz, że każę jej tutaj przybyć.
01:51:23 - Znam jej odpowiedź.
01:51:25 Że nie przyjdzie.
01:51:52 Patrzcie, ona idzie...
01:51:54 - No, no, drwisz chyba.
01:51:59 Wstyd! Wstyd!
01:52:00 Rozchmurzyć masz to gniewne czoło.
01:52:03 Przestań już miotać wzgardliwym spojrzeniem,
01:52:07 pragnąc nim zranić twego pana, władcę i króla.
01:52:10 Zniszczy to twoją urodę,
01:52:15 Mąż jest twym panem, życiem,
01:52:21 opiekunem twoim,
01:52:23 który dla ciebie naraża swe ciało
01:52:29 czuwa wśród burzy nocą, za dnia marznie,
01:52:32 gdy ty spoczywasz bezpieczna
01:52:37 Nie chce od ciebie niczego,
01:52:45 i posłuszeństwa.
01:52:50 Mała to zapłata... za dług tak wielki.
01:52:57 Gdyż powinność równą tej,
01:53:02 kobieta oddać ma swemu mężowi.
01:53:14 Lecz gdy jest krnąbrna, zrzędna, mroczna, kwaśna,
01:53:20 i nieposłuszna jego świętej woli,
01:53:23 kim jest? Nikczemnym, nędznym buntownikiem,
01:53:26 niewdzięcznym zdrajcą najlepszego pana.
01:53:30 Wstyd mi, gdy patrzę na głupotę
01:53:33 gdy winny na klęczkach prosić o pokój,
01:53:37 lub pragnących rządzić, przewodzić,
01:53:40 gdy winny kochać, służyć, być posłuszne.
01:53:46 Czemu...
01:53:48 tak miękkie, słabe i tak gładkie
01:53:53 niezdolne do trudów tego świata,
01:53:56 ta miękkość sercom też by się przydała,
01:54:04 I cóż, wy krnąbrne, bezradne robaki!
01:54:08 Mój umysł też był podobny do waszych,
01:54:09 me serce równie pyszne,
01:54:11 każące oddawać słowo za słowo
01:54:17 Dziś wiem, że włócznie nasze są to słomki.
01:54:21 Mężów waszych ujmijcie pod nogi.
01:54:25 W geście poddaństwa, jeśli wam pozwoli.
01:54:31 Ja stopy męża chętnie ucałuję,
01:54:35 jeśli mi powie, że go to raduje.
01:54:44 Cóż to za dziewczyna!
01:54:51 Chodź, Kasiu, daj buzi.
01:55:11 Wygrałem zakład, choć nie brak wam mocy.
01:55:14 A że wygrałem, życzę... dobrej nocy!
01:55:28 Napisy: bbszj@o2.pl